Aj aj, tylko dwa wpisy na blogu we wrzesniu. Powody tez sa dwa: sporo pracy i wizyta, ktora nie mogla ucieszyc mnie bardziej. Na prawie miesiac przylecial do Chile Asiek, moja najlepsza przyjaciolka:) Niezle sie splukala, ale mowi, ze bylo warto, wiec niech to bedzie zacheta dla Was przy robieniu wakacyjnych planow!
Znaczna czesc czasu spedzilysmy w Santiago, glownie przez ograniczone fundusze i przez to, ze musialam pracowac. Freelanlcersko czy niefreelancersko – zobowiazania i deadliny byly i sie skumulowaly. Powinnam wlasciwie napisac, ze czas w Santiago nie tyle 'spedzilysmy’, co 'spedzili’ Asiek i Claudio 🙂 Studenci uniwersytetu strajkowali prawie caly miesiac, wiec C. mial poza kilkoma spotkaniami wolne i mogl sie oddac lenistwu i calodniowym spacerom. Ja kombinowalam, zeby wyskrobac jak najwiecej wolnego i mysle, ze nie wyszlo tak zle:) Zawsze mozna tez przeciez zarywac noce do 5 nad ranem, ogladajac teledyski z lat 80 i 90 :))) Poza tym Asiek swietnie mowi po hiszpansku i lubi czasem powloczyc sie sama, a przede wszystkim na wszystko mowila 'TAK!’, wiec dalysmy rade:)
Ale ale! Ruszylysmy tez poza Santiago! Spedzilysmy weekend nad morzem w moim ukochanym Valparaiso. Asiek, pamietasz torille z owocami morza?:) Przez caly miesiac objadalysmy sie zreszta okrutnie (obydwie na wszystko mowilysmy 'TAK’!! hihih), w tym cwikla z chrzanem mojej roboty i golabkami roboty Aska:) Odwiedzilysmy tez pobliskie Viña del Mar, gdzie spacerujac nad morzem kupilysmy sobie po 5 par slicznych kolyczkow (ok, ja 5, Asiek 4 hihih). Najbardziej jednak ciesze sie, ze udalo nam sie razem jechac do mojego ukochanego miejsca na swiecie… na Pustynie Atacama.
Na polnoc Chile ruszylysmy we dwie. Swietna, babska, prawie tygodniowa wyprawa na 15-lecie przyjazni:) Zgodnie z moim przypuszczaniami (i nadzieja!), Asiek sie Atacama zachwycil. Mialysmy tez kilka wieczorow przy winie, piwie i/albo pisco na update w sprawach waznych i zupelne blahych. Ciezko bedzie przebic to miejsce na 20-lecie, ale juz zaczynamy myslec:)
O samej Atacamie pisalam Wam na poprzednim blogu przy okazji zeszlorocznej mojej wyprawy do San Pedro. Teraz wspomne tylko, ze to najbardziej sucha pustynia swiata, ale sa czesci dostepne turystom pelne cudow natury. Sa laguny, gejzery, lamy, lasy kaktusow, a nawet kwiaty, no i snieg! Przede wszystkim jednak otaczaja cie niesamowite kolory wody, pastelowych gor i kwiatow (jesli nie jedziesz w zimie) oraz nieziemska cisza i spokoj. To miejsce jest jak z bajki i nie znam lepszego (poki co) na obcowanie z natura, a przede wszyskim z samym soba. Jakkolwiek trywialnie to brzmi, Atacama przynosi ukojenie i odpowiedzi na pytania, ktore bywaja czasem trudne. Bedac odcietym od swiata mozna zdac sobie sprawe na czym i na kim Ci zalezy, a do czego tak naprawe nie chcesz wracac. Albo sie w tym utwierdzic, jak ja za moim drugim razem, gapiac sie na Salar de Talar w otoczeniu pastelowych gor jakies 3 tysiace metrow nad poziomem morza, na pustyni w kraju na koncu swiata.
Zostawie Wam linki do postow z zeszlego roku, jesli ktos chcialby poczytac jak sie na Atacame dostac, co zobaczyc, co zabrac i jak zorganizowane sa toury. Jest tez sporo zdjec. (Widze, ze jest troche literowek, ale nie moge sie juz dostac do admina i nic zmieniac, co jest jednym z powodow otwarcia drugiego bloga..)
http://www.trentoonline.blogspot.com/2010/06/san-pedro-de-atacama-preludium.html
http://www.trentoonline.blogspot.com/2010/06/atacama-dzien-1-urodziny-w-dolinie.html
http://www.trentoonline.blogspot.com/2010/06/atacama-dzien-2-gejzery-i-lamy.html
http://www.trentoonline.blogspot.com/2010/07/atacama-dzien-3-laguny-i-flamingi.html
Moim zdecydowanym numerem 1 nadal pozostaje tour z lagunami (Lagunas Altiplánicas). Trzeba jednak znalezc agencje, ktora zabiera grupe do trzech lagun, a nie dwoch!! Trzecia to wlasnie moje ukochane miejsce na ziemi, Salar de Talar. Nowoscia tego wyjazdu byl za to tour astronomiczny, podczas ktorego zabieraja cie w nocy do malej chatki na pustyni. Tam czeka rozgwierzdzone niebo, 9 wielkich teleskopow i astronom, ktory tlumaczy i pokazuje na niebie historie gwiazd i astronomii. Na koniec czeka kubek goracej czekolady:) Juz sie ciesze, ze wroce tam w lutym:) Ale o tym psssts kiedy idziej..
Aska juz tu nie ma, przynajmniej fizycznie. Zostawila nam kilka prezentow (przywiozla mi europejska koldre!!!), zwyczaj zmywania talerzy zaraz po zjedzeniu (:P) i 10 giga muzyki 🙂 Przede wszystkim jednak dala mi poczucie, ktore trudno krotko zdefiniowac. To byl pierwszy raz kiedy goscilam w Chile kogos z moich polskich ludzi, pokazujac jak zyje, mieszkam, gdzie kupuje, gdzie tancze, gdzie pije wieczorem, a co wazniejsze poznajac i pijac z moimi tutejszymi przyjaciolmi. Po raz pierwszy moje polskie zycie fizycznie wkroczylo do mojego chilijskiego zycia i wspaniale bylo poczuc, ze sie nie wykluczaja, ale wspolgraja i nie musze wybierac: jedno czy drugie. Mam nadzieje, ze Wam tez pokazala, ze jak sie bardzo chce (vel bardzo sie mnie kocha :P) to mozna tu przyleciec, i nie zalowac:)
Licze wiec na kolejne odwiedziny, cieszac sie jednoczesnie, ze to Moj Asiek rozpoczal serie:)
J.B. KCM! 😉
*o co chodzi z koldra znajdziecie tu: http://tresvodka.com/2012/07/14/skok-cisnienia-2/