Skip to main content

Dziś o szczególnie ostrych chilijskich przepisach celnych, czyli dlaczego na granicy zabrali mi miód i dlaczego raczej nie przywoźcie mi konfitury Łowicza (wiśniowej).

Chile jest trochę jak wyspa w Ameryce Łacińskiej; z lewej ocean, z prawej Andy, na dole Antarktyka i koniec kontynentu, na górze pustynia. Chilijczycy czują się odseparowani, bezpieczni i wolni od wielu problemów, chorób, bakterii, zarazków i bałaganu kontynentu. Mówi się, że Chile jest najbardziej europejskim krajem Ameryki Południowej, a Santiago (po Buenos Aires) najbardziej rozwiniętą stolicą. Poziom życia jest wysoki, gospodarka kwitnie, miasta są czyste i zielone, a ludzie pozytywni. Coś w tym jest, bo rzeczywiście nie przechodzę tu szoku kulturowego, nie napotykam większych adaptacyjnych trudności, a Santiago jest 3 razy większe i nowocześniejsze od Warszawy. Czasem wręcz odrobinę brakuje mi szaleństwa i nieładu jak na latynoski kraj przystało. Choć Chile ma rzecz jasna swoje tradycje i zwyczaje.

Chilijczycy, jak na Latynosów, są bardzo zorganizowani. Nie ma tu chaosu i totalnej dezorientacji. Trzeba przyznać, że wiedzą jak się mobilizować – średnio 3 razy na tydzień mamy w Santiago jakiś protest. Świetnym testem dla kraju było lutowe trzęsienie ziemi, z którego Chile podniosło się niesamowicie szybko. Po 8,9 w skali Richtera chaos trwał tylko kilka dni… Wyobrażacie sobie Polskę w tej sytuacji..? Higiena też nie powinna stanowić problemu. Wszędzie jest woda, światło, normalne toalety i inne podstawowe rzeczy, które w innych krajach kontynentu podstawowe nie są.. Chile nie dosięgają też epidemie i ogólnie wolne jest od paskudnych owadów (z wyjątkiem śmiertelnego pająka), a woda w kranie jest pitna (choć ja z zasady kranowy nigdzie i nigdy).

Kraj osiąga idealny balans pomiędzy latynoska otwartością i luzem a europejskim zorganizowaniem i standardem życia. Oficjalnie dementuję niniejszym obawy, ze mieszkam w lepiance i doję kozy, żeby przeżyć:)

Ostre przepisy celne maja pomóc ten bezpieczny stan utrzymać. Chilijczycy pilnują, żeby do kraju nie dostawały się żadne gatunki roślin i zwierząt, które u nich nie wystepują. A najlepiej zwierzęta i rośliny w żadnej postaci. Nie mowa tylko o przemytnikach, którzy w słoiczku transportują jakąś dziwna pszczołę albo wiozą nasiona czegoś, co może przytruć chilijską glebę. Dotyczy to również produktów spożywczych tego pochodzenia, zapomnijcie więc o wwiezieniu do Chile sera, wędliny, miodu, a już na pewno jabłka czy gruszki. Można mieć też problem z kwiatkiem zasuszonym w przewodniku, drewniana bransoletką (drewno i rekodzieło podchodzi pod towary zakazane) czy z syporem na kaszel. Wszystko to należy zadelkarować w specjalnym formularzy, jaki wypełniamy wjeżdżając do Chile. Albo ryzykować, ale..

Kary za próby nielegalnego wwiezienia produktu są ogromne, włącznie z możliwością więzienia. Najlepiej wypełnić w formularzu celnym, że ma się coś podchodzącego pod zakazazne i liczyc na to, że jakimś legalnym sposobem uda się celnika przekonać, ale to zależy już od produktu, humoru celnika i jak opanowaliśmy sztukę erystyki. Można też trzymać kciuki za to, że celnik czegoś nie zauważy, każdemu zdarza się gorszy dzień… (ostatnio pomimo przyznania sie w formularzu, że mam cos do oclenia, nie zauważono argentyńskiej mozarelli, mniam!), ale generalnie nastawić się trzeba na bezwzględność.

Wkurzam się czasem podczas podróży, że tego czy tamtego kupić nie mogę, bo pozabierają mi to wszystko na granicy, choć przecież to tylko pamiątka albo zalaminowany specjał, który zniknie z lodowki w 2 dni.. Ale rozumiem i właściwie od jakiegoś czasu w pełni popieram ostrość sytuacji. Dzięki temu wode na herbatę mogę brać z kranu, nie muszę odkażać owoców, koło nosa nie latają dziwne owady i wolni jesteśmy od przeróżnych bakterii i chorób panujących w innych krajach Ameryki Łacińskiej. Dzięki temu jadąc do Chile nie trzeba się szczepić..

Wiecie już więc jak się spakować, kiedy któreś z Was zdecyduje się mnie odwiedzić:) Mnie, a nie chilijskie więzienie. A przywieść mi można jakąś książkę po polsku:)

Monika Trętowska

Author Monika Trętowska

More posts by Monika Trętowska

Join the discussion One Comment

  • Nina pisze:

    A jak to wygląda w przypadku wwożenia zwierzęcia (kota)? Zwierzę z dokumentami będzie zaakceptowane czy każą ( o zgrozo!) odesłać?

Leave a Reply

Close Menu