Skip to main content

W ten weekend w Chile odbyły się historyczne wybory. Poczwórne, bo między sobotą a niedzielą wybierano delegatów konstytucyjnych, burmistrzów, radnych i gubernatorów regionalnych. Największe emocje wzbudzała jednak lista dotycząca delegatów, bo to oni – 155 osób wybranych spośród niemal 1300 kandydatów – napiszą nową Konstutucję Chile. Ma ona zastąpić obecną, opracowaną i ustanowioną w 1980 r. za czasów dyktatury Augusto Pinocheta. 

Poniżej małe podsumowanie i garść zdjęć z soboty. Wszystkie fotografie są autorstwa mojego męża, Claudio Jaramillo, i mojego.

Powodów do nazwania tych wyborów historycznymi jest kilka. Po pierwsze, głównym autorem obecnej Konstytucji, napisanej za zamkniętymi drzwiami i narzuconej społeczeństwu, był jeden z głównych ideologów reżimu, skrajny prawicowiec, Jaime Guzmán. Jest ona mocno krytykowana za utrwalanie dziedzictwa po wojskowym reżimie i rezydualną rolę państwa w świadczeniu podstawowych usług. Obecna Magna Carta promuje bowiem prywatną przedsiębiorczość we wszystkich sektorach gospodarki, w tym w edukacji, ochronie zdrowia i emeryturach. Dotąd naniesiono do niej 46 poprawek, ale nie ruszono jej podstaw. Dopiero teraz Chile ma szansę na zupełnie nową, demokratyczną ustawę zasadniczą. 

W tej napisanej od zera można będzie zdefiniować między innymi, co znaczy „wolność”; co jest prawem, a co przywilejem – jak na przykład dostęp do darmowej edukacji wyższej; prawa kobiet, zupełnie nieżyciowe w obecnej konstytucji; prawa mniejszości i ludności rdzennej, obecnie pominięte; oraz rolę rządu w obecnej wolnorynkowej machinie. 

Parytet 

Po drugie, nowa chilijska konstytucja będzie pierwszą na świecie opracowaną w połowie przez kobiety, przy zachowaniu pełnego parytetu płci, co może pomóc zmniejszyć siłę zdominowanej przez mężczyzn elity politycznej i dać kobietom znacznie mocniejszy głos w przyszłości. Weekendowe wybory odbyły się właśnie z zachowaniem parytetu, który gwarantuje minimum 45% udziału kobiet. 

Frekwencja 

Do urn ruszyło 6 z 14,9 miliona uprawnionych do głosowania, czyli tylko 41% z nich. To o 10 punktów mniej niż podczas plebiscytu w październik 2020 roku, w którym Chilijczycy jasno opowiedzieli się z tym, że chcą nowej konstytucji. Frekwencja może więc nieco rozczarować, biorąc po uwagę fakt, ile kosztowało Chile znalezieni się w tym miejscu: przede wszystkim możliwości decyzji i szansy na zmiany. Koszta liczone są w ofiarach śmiertelnych, rannych, oślepionych przez gumowe pociski podczas estallido social, wielomiesięcznych protestów, które wybuchły w październiku 2019 roku i które doprowadziły ostatecznie do podpisania „Porozumienia o pokoju i nowej Konstytucji”. Obszernie o powodach tego wybuchu i jego przebiegu pisałam tu [KLIK], w poście pod wymownym tytułem “To nie 30 pesos, to 30 lat”. Bo Chile, choć ma najwyższy dochód na mieszkańca w Ameryce Łacińskiej, jest również klasyfikowane jako jeden z najbardziej nierównych krajów wśród gospodarek rozwiniętych.

Wyniki 

Niemniej jednak historyczne okazały się również wyniki głosowania: Chilijczycy postawili bowiem głównie na kandydatów niezależnych. To oni zdobyli prawie jedną trzecią mandatów (48) podczas gdy tradycyjne partie polityczne uzyskały znacznie niższą reprezentację niż oczekiwano. 

Chilijska prawica, zjednoczona w tych wyborach na jednej liście Vamos por Chile, „Idziemy po Chile” (partie RN, UDI, Evópoli i PRI) oraz pozaparlamentarna ultraprawica, nie zdołała zdobyć 1/3 głosów (52 mandatów) potrzebnych do wpłynięcia na projekt nowej Magna Carta i wetowania. Z 37 mandatami trudno im będzie obronić obecnych rozwiązań pinochetowskiej Konstytucji. Wyniki Servel, chilijskiej Komisji Wyborczej, pokazują również, że suma dwóch dużych list opozycyjnych: Apruebo Dignidad („Akceptuję godność”), która obejmuje Frente Amplio (“Szeroki Front”) i Partię Komunistyczną; oraz Lista del Apruebo („Lista akceptacji”), partie DC, PPD, PR i PS, wraz z niezależnymi kandydatami, przekroczyła dwie trzecie ze 155 miejsc w Konwencji Konstytucyjnej. A tyle wynosi kworum potrzebne do zatwierdzania ustaleń w ramach organu założycielskiego.

Wynik głosowania nie pozostawił wątpliwości nawet trzymającemu się kurczowo stołka Sebastianowi Piñerze. W wieczornym niedzielnym przemówieniu powiedział, że ani rząd, ani tradycyjne partie nie „dostrajają się odpowiednio do żądań i pragnień obywateli”. Jestem pewna, że większość osób przez telewizorami pomyślała to samo: rychło w czas.

Ludność rdzenna

Historyczny okazał się też pierwszy otwarty i policzony publicznie głos tych wyborów. Oddany został bowiem na machi (uzdrowiecielkę, szamankę) Mapuche, Franciscę Linconao i to ona stanie się jednym z 17 delegatów, pochodzących z rdzennych ludów chilijskiego terytorium uznanych przez państwo, dla których zarezerwowano właśnie tyle mandatów ze wszystkich 155. Rozdzielone będa nastepująco: siedem dla Mapuches, dwa dla Aymara i po jednym dla Rapanuí, Quechua, Atacameños, Diaguitas, Collas, Kawéskar, Yaganes i Changos.

Co teraz?

Wiadomo już, że wśród 155 delegatów, pracujących nad nową Konstytucją będzie m.in.: 61 prawników i prawniczek, 20 profesorów_ek i nauczycieli_ek, 6 aktywistów_ek, 6 dziennikarzy_rek, 4 pracowników i pracowniczek sektora społecznego, 3 psychologów, 5 inżynierów, 2 socjologów, 2 medyków, 2 projektantów, 2 aktorów, 2 położne, 1  machi, 1 pani domu , 1 kobieta naukowiec, 1 szachista, 1 nurek, 1 księgowy, 1 mechanik, 1 były burmistrz, 1 były marynarz, 1 filozofka , 1 architekt , 1 lekarka weterynarz, 1 ekonomista, 1 historyk i 1 mechanik.

Wybrani delegaci mają dziewięć miesięcy do prac nad nową Carta Magna. Potem, w połowie 2022 roku Chilijczycy znów pójdą do urn, by w referendum  z głosowaniem obligatoryjnym z bezwzględną większość głosów albo zatwierdzić albo odrzucić proponowany tekst Konstytucji.

GALERIA:

Monika Trętowska

Author Monika Trętowska

More posts by Monika Trętowska

Leave a Reply

Close Menu