Skip to main content

Trzęsie i trząść będzie, jak można tak żyć? Jak się na trzęsienia przygotować?

Niedawno robiłam dla radia dłuższy materiał o tym, jak żyje się w kraju sejsmicznym. Chciałam w nim pokazać jak ten fakt wpływa na życie codzienne Chilijczyków i ich nawyki. Starałam się też przyjrzeć ich mentalności, która pozwala tubylcom żyć spokojnie że świadomością, że właściwie w każdej chwili dom może wywrócić się do góry nogami. Jest to pewien fenomem, bo na zdrowy rozum nie powinno się w takich miejscach jak Chile w ogóle mieszkać, a już na pewno z własnej woli do nich przeprowadzać, prawda? 🙂 A jednak, dla Chilijczyków trzęsienia i wstrząsy zdają się być tak naturalne jak u nas burza czy śnieg w zimie, a dla znanych mi Polaków, którzy tu mieszkają, nie jest to bynajmniej powód, żeby się stąd wynieść.

Jak tu żyć? Podzieliłabym odpowiedź na 4 równie ważne czynniki:

1. Być świadomym trzęsień

Wydaje się to może banalne, ale przyjeżdżając do Chile (nie ważne czy na stałe czy na wakacje) przede wszystkim trzeba być świadomym tego, że to kraj sejsmiczny i że tu po prostu trzęsie. Oznacza to, że wcześniej czy później trzęsienie/wstrząs nadejdzie i trzeba będzie się z tym zmierzyć. Po lutym 2010 kraj zaczął kojarzyć się z trzęsieniami, ale wcześniej temat nie był tak znany. Owocuje/owocowało to tym, że  czasem przybywają tu cudzoziemcy, którzy w ogóle o tym nie myślą i nie są tego świadomi. Jeśli nie spotkają na swojej drodze Chilijczyka, który ich uprzedzi czy przygotuje na konfrontację ze wstrząsem, doznają szoku. Najczęściej poznają temat empirycznie i panikują. Świadomość sytuacji pomaga się przygotować i znacznie zmniejszyć ryzyko.

2. Jak się przygotować na trzęsienie?

Chilijczycy są na trzęsienia przygotowani. Począwszy od norm konstrukcyjnych (tutejsze budynki są bardzo solidne), przez nieustannie prowadzone badania i pomiary drgań ziemi, po zestaw awaryjny statystycznego mieszkańca. Wstrząs to zawsze są to nerwy, ale można je znacznie zminimalizować.

Kilka dobrych rad, jeśli odwiedzicie ten piękny kraj:

  • zawsze mieć buty przy łóżku (żeby nie biegać boso po potłuczonych rzeczach); zauważyłam, że o ile generalnie w nocnych stolikach trzyma się książki, papiery czy bibeloty, w Chile na dolnej półce trzyma się często buty
  • jeśli śpimy na golasa, dobrze mieć ubranie przy łóżku, dobrze mieć obok coś ciepłego do zarzucenia, jeśli by nam przyszło spędzić potem cześć nocy na ulicy
  • jeśli nosimy okulary, połóżmy je przy łóżku, najlepiej na nocnym stoliku (szukanie po omacku jak zgasną światła może być trudne)
  • przygotować się na brak światła i łączności, czyli mieć w domu latarkę na baterię i radio NA BATERIĘ, albo choćby świece i zapałki. W ten sposób można spokojnie poruszać się po mieszkaniu czy wyjść z budynku i śledzić wiadomości w radiu, nie będąc odciętym od świata, pomimo braku prądu. Radio przydaje się zwłaszcza w przypadku mieszkańców wybrzeża, którzy czekają na ogłoszenie czy jest alarm tsunami czy nie (czyli czy uciekać z domu na wzgórza czy nie)
  • warto mieć w domu zestaw pierwszej pomocy i podstawową apteczkę
  • warto pomyśleć o ewentualnych kilku dniach bez wody i pustych sklepach, jeśli trzęsienie będzie tak silne jak w 2010 r.  W chilijskim domu powinno się więc mieć 'zestaw spożywczy’ na czarną godzinę: galon wody i jedzenie w puszkach, typu konserwy, czyli coś co może leżeć miesiącami i pomóc nam przeżyć kilka dni bez zakupów i prądu. Z obserwacji wiem, że nie każdy Chilijczyk ma taki zestaw, ale każdy go gorąco poleca
  • wszelkie szkło i rzeczy kruche warto odpowiednio zabezpieczyć, nawet jeśli na co dzień nie będzie to wyglądać zbyt elegancko. Szklanki czy kieliszki zabezpieczyć tasiemką, ciężkie rzeczy stawiać na podłodze albo najniższych półkach, a rzeczy lekkie i kruche nie na brzegu i nie w miejscu, gdzie mogą łatwo się przewrócić. U 'teściowej’ podpatrzyłam  jeszcze jedno:  zabezpieczyć drzwiczki w szafkach kuchennych, uchwyty zawiązać tasiemką czy gumką, żeby się łatwo nie otworzyły. Oszczędzi to  sprzątania podłogi pełnej mąki czy cukru.
  • warto też mieć ustalony plan działania z rodziną i najbliższymi w razie dużych zniszczeń i braku łączności; jeśli przez X godzin nie mogę się do Ciebie dodzwonić spotkajmy się tu i tu. To naprawdę dobra rada, wymaga kilku sekund rozmowy podczas rodzinnego spotkania, a pomaga uniknąć ogromnych nerwów.

3. Co robić w trakcie trzęsienia?

Wiele powyższych rad ułatwi zachowanie spokoju. Jeśli mamy obok łóżka buty, nie będziemy biegać na bosaka; jeśli mamy latarkę, nie będziemy biegać po ciemku; jeśli mamy na nosie okulary, będziemy widzieć itd itp… Najważniejsze jednak to zachować spokój w trakcie samego wstrząsu – nie panikować i nie wybiegać nigdzie na oślep.

Choć ucieczka będzie naszą naturalną reakcją należy nie należy wybiegać z budynku, nie można schodzić schodami ani tym bardziej wsiadać do windy, najlepiej nie ruszać się dopóki się nie skończy. Warto pamiętać, że trwa to około minuty, więc relatywnie krótko,  niedługo będzie po wszystkim… Większość Chilijczyków radzi stanięcie w futrynie drzwi i otwarcie ich, żeby się nie zatrzasnęły i nas nie uwięziły, i tam jak najmożliwiej spokojnie przeczekać aż przestanie się trząść. Ostatnio jednak rozgłaszana jest teoria, że lepiej unikać drzwi i wstrząs lepiej przeczekać w drugiej obowiązującej opcji: kucając w tzw. trójkącie bezpieczeństwa czy też trójkącie życia, który znajduje się przy solidnych meblach. Ta pozycja uchroni nas przed spadającymi rzeczami.

I jeszcze jedna ważna sprawa: jeśli ktoś kto jest z nami panikuje, należy tę osobę uspokoić, bo może sobie zrobić w nerwach krzywdę, a przy okazji i nam.

Co robić tuż po trzęsieniu?

Jeśli trzęsienie było bardzo silne, po wszystkim lepiej wyjść na ulicę. Uwaga: schodami, nie windą. Należy też sprawdzić czy nie ma w pobliżu nas rannych. Potem nie pozostaje nic innego jak włączyć radio na baterię i zobaczyć co się stało i stanie. W większości przypadków jednak, po silnym wstrząsie w Chile nie ma większych szkód. Trzeba poukładać poprzewracane czy rozsypane rzeczy, o ile ich nie zabezpieczyliśmy. Gdzieniegdzie może odpaść tynk czy nieco pęknąć ściana. W skali krajowej nie są to jednak duże straty w porównaniu z innymi krajami nawiedzanymi przez trzęsienia. Obrazki, które widzimy w telewizjach na całym świecie są w większości z rejonu wybrzeża, gdzie postrach sieje tsunami. Tam ludzie rzeczywiście muszą uciekać z domów, by nie dosięgła ich wielka fala. To oni nocują w namiotach na wzgórzu i przeczekują, bo nie mają gdzie iść.  To tsunami jest przyczyna największej ilości ofiar śmiertelnych w skali krajowej. W przypadku budowania domu nad samym morzem w Chile, poważnie bym się zastanowiła, a wręcz odradzała.

Najgorsze chyba są nerwy przy próbach skontaktowania się z rodziną, kiedy wysiada na chwilę łączność. Chilijczycy są tutaj jednak bardzo solidarni i pomocni. Jeśli komuś udaje się złapać sygnał próbuje skontaktować się z bliskimi i tych osób, z którymi przyszło mu przetrwać wstrząs.

To właściwie tyle.

Często słyszę pytanie od moich polskich ludzi, jak można tak mieszkać? Myślę sobie, że to trochę jest tak, że niektórzy mają powodzie, inni huragany, jeszcze inni -20º, a oni trzęsienia. Trzeba z tym żyć i już. Polacy, zmieniają koła na zimówki, zakładają na siebie po 4 warstwy swetrów i ogrzewają domy 2/3 roku, Chilijczycy maja buty przy łóżku i latarkę.  Trzęsienie nie jest oczywiście ani sprawą przyjemną ani bezpieczną, ale sedno tego chilijskiego spokoju leży chyba w zdobytym doświadczeniu i wcześniejszym przygotowaniu się na najgorsze scenariusze. Naprawdę silne trzęsienia występują poza tym co kilkanaście lat. Chilijczycy robią więc po prostu swoje.

Na koniec coś co przyciąga moja uwagę, a mianowicie fakt, że Chilijczycy mają do trzęsień szacunek, ale i pewien dystans. Jest to wdzięczny temat wszelkich spotkań przy piwie czy obiedzie. Ciągle słyszę anegdoty z 2010 czy 1985 r., co zrobił sąsiad, kto wybiegł nago na ulicę itd.  Często są to te same historie, ale z nowymi szczegółami. Albo po prostu te same historie. Dystans pokazuje też fakt, że jednym z najpopularniejszych Chilijskich drinków jest w Chile ten o nazwie terremoto (trzęsienie ziemi). Sprzedawany jest w pakiecie z shotem o nazwie réplica. I to moja ostatnia rada – spróbować, bo są naprawdę pyszne.

Monika Trętowska

Author Monika Trętowska

More posts by Monika Trętowska

Leave a Reply

Close Menu