Pytacie: Co Ci się najbardziej w Ameryce Łacińskiej podobało? Gdzie pojechać?
To bardzo trudne pytanie! Nie tylko dlatego, że niezwykle ciężko mi jest wybrać jeden kraj czy jedno miejsce, ale również dlatego, że każda osoba szuka w podróżach czegoś innego i to co podobało się mi, inna osobę może rozczarować. I na odwrót. Do zrobienia pewnego osobistego rankingu 'zmusił’ mnie wywiad w NaTemat.pl , gdzie redaktor Maja pytała mnie o moje naj Ameryki Łacińskiej, jeśli chodzi o przeżycia duchowe, zachwyty naturą i historię kontynentu. Myślę, że to pomocny podział i tak też się z tematem rozprawiłam. Ten post zawiera spore fragmenty wywiadu, ale nieco rozszerzam tu swoje odpowiedzi.
INSIDE JOB, CZYLI PRZEŻYCIA DUCHOWE
Po przeżycia duchowe wysłałabym do Peru i Meksyku. Dołączę do tysięcy głosów, mówiących, że wejście na Machu Picchu jest wydarzeniem mistycznym. Nie tylko ze względu na wspaniałe położenie geograficzne, ale i symbolikę miejsca. Jesteśmy bowiem w świętym mieście Inków, miejscu kultu ich boga Inti, czyli słońca, miejscu rytuałów i składania ofiar. Machu Picchu ponad to odzwierciedla doskonałą jak na te czasy znajomość astronomii, wpływu gwiazd i konstelacji na życie i wierzenia Inków, na ich oddanie ziemi i na architekturę. Niemożliwe chyba, żeby nie poczuć tej energii, nie zadać sobie kilku pytań na temat religii, Boga i praw rządzących naszym życiem. Peru pełne jest zresztą miejsc, gdzie spuścizna Inków wciąż daje do myślenia, choćby Cuzco i jego okolice jak Pisac czy Ollantaytambo. Fascynujące są też Linie Nazca. Żeby to w pełni poczuć trzeba odbyć lot nad liniami małą, peruwiańską awionetką i poczytać o życiu Marii Reiche. Niedługo nadrobię posty o mojej peruwiańskiej wyprawie.
Podobny wydźwięk ma dla mnie Teotihuacan w Meksyku i kultura Azteków. Bycie na szczycie Piramidy Słońca wyzwala w człowieku energię, niemożliwą do podrobienia. Trudno się w tych miejscach nie zastanowić kto dał prawo konkwistadorom na tak brutalne rozprawienie się z prekolumbijskimi cywilizacjami. Jaką rolę grał w tym Bóg i religia, a jaką pieniądze i gdzie jest leży ta cienka linia. Mój wpis sprzed niespełna 4 lat o wyprawie na Teotihuacan znajdziecie na blogu tutaj.
ZACHWYTY NATURĄ
Natura Ameryki Południowej niezmiennie mnie zachwyca. Tylko Chile serwuje niesamowity przekrój stref klimatycznych: od pustyni Atacama do lodowców Antarktyki, od Pacyfiku po wielkie Andy. Po drodze mamy jeszcze wulkany, jeziora, laguny i wodospady. Jeśli chcemy więc naturę w pigułce – polecam Chile, choć jest to drogi kraj. Sama Pustynia Atacama jest zresztą miejscem nie z tej ziemi.
Zachwycił mnie też niezwykle zielony Ekwador i Amazonia (na blogu tutaj). Dźwięku dżungli pierwszej nocy nie zapomnę do końca życia! Poza tym, to piękne uczucie zapomnieć, gdzie się położyło zegarek i komórkę, bo przez ostatni tydzień nie miało się ich w rękach. Zakochałam się również w boliwijskim Altiplano z Salar de Uyuni na czele. Byłam tam akurat w porze deszczowej, więc miałam okazję zobaczyć wielkie jezioro solne z krystalicznie czysta taflą wody, w której odbijały się chmury. Dawało to złudzenie ściany chmur przed oczami i braku horyzontu. Bajkowe miejsce!
HISTORIA KONTYNENTU
Jeśli chodzi o historię Ameryki Południowej to polecam zachodnie wybrzeże: Ekwador, Peru i Boliwię. Archeologiczno-historyczna strona Peru jest dość powszechnie znana, więc to pozostałe kraje mnie pod tym kątem zaskoczyły. Będąc w stolicy Ekwadoru, Quito, polecam wybrać się do Museo Nacional, a szczególnie do Sali Złota. Finezja i fantazja ekwadorskich plemion żyjących 4 tysiące lat przed Chrystusem (!), nie tylko w ceramice, ale i w biżuterii, jest powalająca. Tu znajdziecie mój post o pobycie w Quito.
Już w tamtych czasach znano technikę odlewania na ‘wosk tracony’ i tworzono stopy złota z innymi metalami. Widząc jak prymitywne narzędzia były wtedy do użytku, człowiekowi nie pozostaje nic innego jak chylenie czoła. Prawdę mówiąc, widząc te wszystkie prekolumbijskie zdolności i osiągnięcia (astronomia, architektura, medycyna!) określenie ‘prymitywne ludy’ wydaje mi się po prostu nie na miejscu. W wielu dziedzinach wyprzedzały one ówczesna Europę.
Podobne historyczne odkrycia towarzyszyły mi w Boliwii. Wyprawa do Tiwanaku i Puma Punku była dla mnie dużą lekcją historii. Odkryłam istnienie wielkiej, choć mało znanej powszechnie cywilizacji. Tiwanaku żyli dużo wcześniej, dużo dłużej i w dużo cięższych, pustynnych warunkach niż słynni Inkowie. Nie jestem archeologiem, wiec nie będę wchodzić w daty i szczegóły, ale to fascynujące miejsca. Puma Punku to przykład architektonicznych osiągnięć, których wciąż nie potrafimy dziś wyjaśnić.
Cały wywiad w Natemat.pl znajdziecie tutaj: http://natemat.pl/78759,ludzie-marzna-tu-w-krotkich-spodenkach-bo-mysla-ze-tu-zawsze-jest-cieplo-polka-opowiada-o-zyciu-w-ameryce-poludniowej