Guanjuato to urocze, kolorowe miasto poloze w waskiej dolinie i pieknie pnace sie po scianach wawazu. Jest znacznie wieksze niz znane nam juz Taxco, ale uliczki nie sa tak krete, waskie i strome. Domy za to sa jeszcze bardziej kolorowe! Miasto znane jest dzieki corocznemu festiwalowi Cervantino. Wielbiciele Don Kichota znajda tam Museo Icnografico del Qijote, ktorego jednak nie odwiedzilam, bo wolalam wybrac sie do domu Diego Riviery. Malarz urodzil sie wlasnie w Guanajuato, a dom gdzie mieszkal przez 6 pierwszych lat jest teraz zamieniony w muzeum.
Typem ciekawostki, ktora wyczytamy w przewodnikach, jest tez informacja, ze to w miescie znajduje sie wielki targ rekodziela, ktory miesci sie w budynku zaprojektowanym przez Eiffel’a, tego od wiezy w Paryzu. Poczatkowo konstrukcja miala byc hala dworca gdzies we Francji, ale ostatecznie kupili ja Meksykanie i przetrasportowali do siebie. Poza tym, ze budowla ma slynnego projektanta nie jest zbyt imponujaca, a w srodku rzeczywiscie 'pachnie’ jak na dworcu 🙂 Mozna jednak wybrac sie na male zakupy.
Z atrakcji turystycznych istnieje tez w Guanuajuato Calle de Besos, czyli ulica Pocalunkow. Uliczce dorobiono historie, ze jest tak waska, ze zakochani moga sie tam calowac przez okna z budynkow na przeciwko siebie, nie wychodzac z domow. Turysci uderzaja wiec wlasnie tam, zeby pstryknac sobie klasyczne zjecie w uscisku, ale tak naprawde widzialam bardziej waskie i ciekawsze uliczki w miescie. Sami zobaczycie na zdjeciach.
Jak pewnie juz zauwazyliscie, moja szczegolna uwage zwracaja balkony, a Meksyk moze sie dumnie poszczycic kolorowymi i pelnymi kwiatow. Ciekawe bywaja tez doniczki (te recznie malowane).
A propos kolorow, warto wybrac sie na wzgorze, zeby zobaczyc panorame miasta. Mozna wjechac kolejka, ale wchodzenie piechota daje wieksza frajde, mozna wtedy tez skrecic w urocze uliczki wijce sie wzdluz drogi. Warto tez przejsc sie (zwlaszcze wieczorem) na plac kolo Teatru Juarez, niedaleko bazyliki, to tam w dzien i w nocy zbieraja sie mariachi i inni uliczni grajkowie. To tam przychodzi mlodziez i stamtad rusza sie do barow. Guanujuato jest zywym miastem, jest z czego wybierac, dlatego i my z Christel poszlysmy w tany:)
Nie trudno w Meksyku znalezc knajpe z muzyka na zywo, od tego zaczelysmy, a skonczylysmy w pubie na wzgorzu, siedzac na ostatnim pietrze z tarasem, skad rozciagal sie nocny widok na miasto. Siedzialysmy i gadajalsmy 'o zyciu’, az nas grzeczie wyprosili jako ostatnie klientki… (Zgodnie uznalysmy, ze Meksykanie nie sa zbyt przystojni, ale w Guanuajuato rzecz ma sie inaczej, z kelnerem na czele:).
Zostalysmy w miescie jeszcze na kolejny dzien, zeby po prostu poblakac sie po uliczkach, wieczorem ruszylysmy dalej.