Skip to main content
Kuba

Kuba – ryzyk fizyk

By 3 grudnia 201011 lutego, 2016No Comments

Cofamy sie w czasie do sierpniowego dnia, kiedy to pakowalam plecak przed wyprawa na Kube. Co uwazniejsi czytelnicy pamietaja posta z lotniska w Panamie, gdzie mialam przesiadke. Wspomnialam wtedy o problemach jeszcze przed wylotem, co mialo wedlug moich doswiadczen wrozyc docelowo fantastyczna wyprawe. W sumie znowu sie sprawdzilo.

Na Kube pojechalam z moja zaprzyjazniona Francuzka. Ja lecialam z Santiago w poniedzialek w nocy, ona ruszala z Monterrey w Meksyku nastepnego dnia. Mialysmy zgrac sie we wtorek popoludniu na lotnisku w Hawanie. Kiedy pakowalam ochoczo plecak na kilka godzin przed moim wylotem, Christel zaczepila mnie na MSN i oznajmila, ze prawdopodobnie nie przyjezdza. Mieli w Meksyku huragan – 'Alex’ zaatakowal glownie Monterrey, ktore odciete jest teraz od reszty kraju, a sama Christel uwieziona w biurze, gdzie pracuje. Nie mIMG_6570oze ani jechac do domu spakowac rzeczy, ani co gorsze dostac sie do Mexico City, skad ma wylot. Wszystkie drogi sa zamkniete. Dodala: 'nie martw sie, postaram sie dojechac za kilka dni’. Pierwsza moja mysl nie byla zbyt optymistyczna, jako ze jakis tydzien wczesniej wykruszyl sie z wyprawy znajomy Christel. Teraz mialam zostac juz w ogole sama, a nasluchawszy i naczytawszy sie o Kubie cos mi mowilo: biala, niebieskooka Europejka nie bedzie tam sama zbyt bezpieczna, zwlaszcza, ze jedzie na wyspe pierwszy raz. No i moja rodzina dostanie zawalu. Z drugiej stony jednak mialam bilet, ba! wylot za kilka godzin, a w zylach plynela juz krew kubanskiej przygody.

Rozum podpowiadal: mala szansa, ze nastepnego dnia otworza jakas droge z Monterrey do stolicy, Christel zlapie jakis autobus, potem zlapie swoj lot, a jak nie to ktorys nastepny, i do tego jeszcze szczesliwym trafem nie rozlozy jej na lopatki cena. Ryzyk fizyk, pomyslalam jednak, trzeba chwytac bykaza rogi. W najgorszym wypadku wezme z lotniska taxi, dojade do noclegowni i jak bede sie bala wyjsc na ulice najwyzej spedze 2 tygodnie zamknieta w pokoju ze zdobycznym mojito. (Lecialysmy na wlasna reke, zadne agencje all inclusive) C. pelen nadziei, ze Christel jednak dojedzie choc mniej wiecej zgodnie z planem odwiozl mnie na lotnisko. Jako ze lecialam 10 godzin, z krotka przesiadka w Panamie,  dowiedziec sie mialam jak sytuacja dopiero po wyladowaniu w Hawanie. Cos mi mowilo, ze bedzie dobrze, ale odetchnelam dopiero po odczytaniu smsa na lotnisku na Kubie: 'Bede!’

Na Christel przyszlo mi czekac ponad 2h, co w zwiazku z powyzsza sytuacja bylo finalem niezwykle optymistycznym. Zanim jednak usiadlam na przylotach, ogladajac ze wspolczekajacymi mecz (w sierpniu w najlepsze trwal Mundial), musialam przejsc kubanska odprawe. Okienek bylo ok. 7, ale i tak trwalo to niemilosiernie dlugo. Zeby pokazac swoj pliczek dokumentow czekalam w nieruszajacej sie zupelnie kolejce 1h40 min. Swoja droga, kubanska wyprawa wymagala jak do tej pory najwiecej papierkowego zalatwiania przed. Musialam wykupic wize, ale zeby to zrobic, trzeba bylo miec zalatwiony juz i potwierdzony nocleg na Kubie + bilet lotniczy + oplate wizowa + ubezpieczenie zdrowotne. Ubezpieczenie jest obowiazkowe, a od maja (Kuba wprowadzila bardziej regorystyczne przepisy) wykupione koniecznie w firmie, ktora akceptuje rzad kubanski. Co ciekawe w ambasadzie w Warszawie nikt nie potrafil mi powiedziec, to znaczy w ktorej? Wykupilam PZU, strzelajac w najwieksza. Z takim pliczkiem w paszporcie czekalam i czekalam, az pan w okienku zadal mi kilka pytan z podejrzliwym spojrzeniem (oni zawsze maja to podejrzliwe spojrzenie) i powital mnie na Kubie. Wtedy przeszlam do przeswietlania bagazy. Ten moment zawsze podnosi mi troche cisnienie (przypomina mi sie zeszloroczna historia z Frankfurtu, ale o tym kiedy indziej), potem pozostalo tylko odebrac bagaz. Po minach wspolpasazerow mojego samolotu zorientowalam sie, ze nie tylko ja nie wiem gdzie trzeba sie udac, bo przy zadnej tasmie nie bylo tabliczki z numerem lotu. Po 30 minutach kontrolowania wszystkich stoisk, zaczelismy po prostu szukac po katach, co okazalo sie pomyslem trafionym. Moj bagaz lezal osamotniony przy scianie w rogu lotniska. Bingo.

Z wiza w paszporcie, z bagazem na plecach, z smsem od Christel BEDE wyszlam na przyloty, rozejrzalam sie, zaciagnelam powietrzem przyklejacym ubrania do ciala i poczulam: Jestem na Kubie…

IMG_6822

Monika Trętowska

Author Monika Trętowska

More posts by Monika Trętowska

Leave a Reply

Close Menu