Kolejne dwa tygodnie do zapamietania do konca zycia. Kolejne prawie 2 tysiace zdjec. Meksyk zobaczyc chcialam od dawna i tak jak myslalam 14 dni to zdecydowanie za malo. Kraj jest wielki, sama stolica gigantyczna (25 mln mieszkancow), miejsca nie do przegapienia trudno zliczyc, a kazdy rejon to inna bajka. Wiem juz, ze na pewno do Meksyku wroce, przynajmniej raz, i na dluzej.
Wrocilam wczoraj w nocy. Dzis po raz pierwszy od miesiaca obudzialam sie i nie musialam pakowac, isc na autobus, samolot, w miasto, w dzungle, gdziekolwiek, bo szkoda dnia i okazji albo bo pozniej bedzie na cos za goraco albo bo bedzie padac.. Troche jakby dzien wakacji od wakacji 🙂 Lenilam sie okrutnie, choc wole napisac, ze relaksowalam:) Wlasnie zgrywam zdjecia, jutro stawie czola wyzwaniu streszczenia minionego kubansko-meksykansiego miesiaca.
Jestem w Chile, dla pewnosci dodam. Mozna mnie lapac na skypie:)