Wpis z cyklu „atrakcje Chile” chodził mi po głowie już od długiego czasu. Chodził, chodził, aż Klub Polki na Ojczyźnie zrzeszający nas (czyli Polki emigrantki, piszące blogi) zorganizował akcję pt. „TOP 5 miejsc, w kraju którym mieszkam” i w końcu spisałam swoje myśli. Majowo-czerwcowa akcja dedykowana jest Stowarzyszeniu Piękne Anioły (więcej o nim na końcu wpisu). W klubowym kalendarzu przyszła kolej na mnie i mój TOP 5, więc do dzieła.
5. Santiago & Cajón del Maipo
Większość z was wie, że od 5 lat mieszkam w Santiago, stolicy Chile. Dużej, różnorodnej i dającej się lubić, choć niektórzy potrzebują czasu, by to stwierdzić. Ja Santiago lubię, nawet bardzo. Choć ma wady i braki. Choć nie jest tak oszałamiające jak Buenos Aires czy kolorowe jak Rio de Janeiro. Mam tu swoje ulubione dzielnice, parki i bary. Mam muzea, do których regularnie zaglądam, mam teatry, restauracje i ścieżki rowerowe. Uwielbiam wręcz wszechobecne na horyzoncie Andy. Mam moją chilijską rodzinę i przyjaciół. Śmiało mogę powiedzieć, że Santiago to moje miejsce i że dobrze się tu czuję. O moich ulubionych miejscach w mieście możecie przeczytać m.in. w tym poście. Muszę jednak powiedzieć, że pomimo całej mojej sympatii do stolicy, co naj naj naj ciekawsze w kraju, jest jednak poza nią… i zawsze jednak ciągnie mnie do przyrody, więc…
Kiedy mam dosyć miasta, kiedy potrzebuję wziąć głęboki oddech, kiedy chcę pochodzić po górach i mam tylko jeden dzień jadę w pobliskie Andy, w kierunku Cajón del Maipo, a potem w górę aż do turkusowej wody Embalse de Yeso. Tylko po 2 godzinach drogi (za to też lubię Santiago) znajduje się w zupełnie innym świecie. Otoczona przez góry, skrywające na szczytach lodowce, otoczona przez pastelowe kolory, kaskady, ciszę i spokój. Na wysokości 2 8000 m n.p.m. leży wspomniane Embalse de Yeso, zbiornik wodny powstały na skutek zbudowanej tam tamy, z którego Santiago czerpie wodę. W słoneczny dzień olśniewa klarownym zielono- niebieskim kolorem. Po trekkingu lubię usiaść tam na mini piknik. Można też jechać dalej, do gorących źródeł albo aż do granicy z Argentyną.
Sami zobaczcie jak tam pięknie. Ładuje akumulatory.
4. Region Los Lagos
(niebawem zamienię go pewnie na Torres del Paine:)
W zielonym i deszczowym południu Chile rozkochanych jest większość Chilijczyków. Lubię je i ja. Pełno tam rozległych parków narodowych, jezior, lasów, wulkanów, wodospadów i bujnej roślinności. Są też małe, urocze miasteczka, gdzie można jeść lokalne smakołyki, zagryzać chleb z pieca i pić mleko od kozy. Królem południa jest Park Narodowy Torres del Paine, gdzie wybieram się w najbliższe wakacje. Póki co, moją ulubioną częścią jest region Los Lagos, czyli kraina jezior i wulkanów. Trudno wybrać jedno miejsce, bo podczas wielodniowych wypraw przed siebie co chwila wpada się na piękne widoki i coś do zwiedzenia. W Los Lagos szczęśliwi będa i milosnicy windsurfingu i trekkingu i wspinaczki i śniegu i piwa.
Lubię okolice jeziora Llanquihue. To czwarte pod wzgledem wielkosci jezioro w Ameryce Poludniowej – ma ponad 870km kwadratowych powierzchni. Lubię okolice miasteczka Pucón, gdzie wspięłam się pierwszy raz w życiu na wulkan (Villarica) i zajrzałam do krateru (więcej o tym tutaj). Lubię widok ze szczytu wulkanu Osorno. Lubię niespodzianki za każdym zakrętem drogi i wyrastające ni stąd ni z owąd wulkany i pocztówkowe widoki. I lubię tamtejsze gorące źródła 🙂
Nieco więcej o Los Lagos znajdziecie w tym wpisie.
3. Valparaiso
Barwne, portowe miasto artystów, studentów, życia nocnego, złodziejaszków i kuchni pełnej owoców morza. Chilijska stolica graffiti i kolorów wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Miasto leży na 42 wzgórzach i ciągnie się do nieba. Stąd nazwa VA-AL-PARAISO 🙂 Stworzone jest wręcz do wałęsania się bez większego planu po jego krętych, wąskich i niezwykle stromych uliczkach. Koniecznie też musicie wjechać też na któreś ze wzgórz taksówką (to naprawdę przygoda).
„Valpo” o ukochane miasto Pablo Nerudy i moje ulubione miasto w Chile. Często tam bywam. Tak naprawdę kiedy tylko mogę wybywam na weekend. To tylko 1,5 godziny autobusem z Santiago.
Więcej zdjęć z miasta znajdziecie na blogu tutaj: Valparaiso GALERIA
2. Pustynia Atacama
To było pierwsze miejsce w Ameryce Południowej, które zwaliło mnie z nóg na tyle, że nie potrafiłam opisać tych emocji słowami. Wciąż mam z tym problem i wciąż uważam, że żeby to zrozumieć, trzeba tam po prostu pojechać. Wzruszyła mnie wtedy finezja natury. Pamiętam też niesamowitą ciszę i spokój. Laguny, jeziora, pastelowo różowe góry, gorące źródła, flamingi, lamy, lisy i ptaki. Atacama to miejsce jak z bajki, a czasem jak z Marsa. (NASA zresztą testuje tam swój sprzęt zanim wyśle go w kosmos). Człowiek czuje się tam jak ziarenki piasku, jakkolwiek trywialnie to brzmi.
Atacama to też najbardziej sucha pustynia świata, a jej niebo to raj astronomów. 340 pogodnych nocy w roku, brak deszczu, wysokość terenu i ogromna odległość od miejskich aglomeracji stwarzają niepowtarzalne warunki do obserwacji gwiazd i planet (nawet Uniwersytet Warszawski ma tu swój teleskop).
Przez długi czas to właśnie to miejsce, było dla mnie numerem jeden w Chile, ale w zeszłym miesiącu zostało detronizowane.
Więcej o Atacamie znajdziecie w kategorii ATACAMA na blogu.
1. Wyspa Wielkanocna
A wy jakie miejsca w Chile lubicie? Albo które się wam marzą? Podzielcie się w komentarzach:)
Ten projekt dedykowany jest Stowarzyszeniu Piękne Anioły. Jeżeli spodobała Ci się nasza akcja i ten post, możesz wesprzeć Fundację dowolną kwotą. Więcej informacji na blogu Klubu Polek: http://klubpolek.pl/stowarzyszenie-piekne-anioly/
Ja tez szykuje sie powoli do mojego top 5 lub 10:) haha, ale jeszcze troche miejsc mi zostalo do odwiedzenia. Chile jest przepiekne, a pustynia Atakama dzieli piekne widoki z Parkiem Narodowym Eduardo Avaroa w Boliwii.
To prawda! Boliwijska strona jest co najmniej równie piękna!
No nie dziwię się, że są to Twoje ulubione miejsca.
Powiem tak, kadr z liniami w Los Lagos mnie powalił na kolana! Niesamowite zdjęcie!
Zawsze ciekawiły mnie te kamienne figury z WW. Zazdroszczę że tam byłaś 🙂
Dolnośląskipodróżniku, kadr z liniami to stok wulkanu ze śniegiem. Też go bardzo lubimy z Klaudiuszem i dziękujemy 🙂 No i pozdrawiamy 🙂
Moja droga Mo, nie planowałam podróży do Chile, bo uważam, że w Europie jest jeszcze tyle miejsc do zobaczenia, że nie ma sensu póki co ruszać się gdzieś dalej, ale narobiłaś mi smaka tym wpisem…
Nawet nie wiesz, jak się cieszę 🙂 Chyba napiszę część drugą mojego TOP 5. Wtedy szykuj się na bukowanie biletu bez wahania hihi 🙂 Pozdrowienia Natalia!
Rany, co za przepiękne krajobrazy! Bardzo interesuje mnie to zdjęcie z ogromnymi czarno-białymi paskami. Co to takiego?
I ilość wulkanów mnie zaskoczyła. To musi być niezwykłe uczucie wspiąć się a wulkan,
Cieszę się, że tu zajrzałam 🙂
Pozdrawiam
Rozpocząć dzień od takich widoków i tak dużej ilości pozytywnej energii, to jest to co lubię! Zdecydowanie, do tej pory marzyła mi się Wyspa Wielkanocna, a skoro Ty – mieszkając w Chile – stawiasz ją na pierwszym miejscu, to znaczy, że musi być wyjątkowa.
Czytalam Twojego bloga zanim wyjechalam do Chile (zeby sie przygotowac) i czytam i teraz bedac tutaj piaty miesiac. W koncu moge kiwac glowa i myslec „ma racje” bo rozpoznaje wszystkie miejsca o ktorych piszesz (ok, poza wyspa Wielkanocna ktora dalej jest na mojej liscie „to do”!). Torres del Paine jest naprawde wspaniale, jestem pewna ze bedziesz zachwycona.
Nie moge sie zgodzic jednak jesli chodzi o Valparaiso, spedzialam tam tylko 1,5 dnia i nie mam ochoty wracac. Dobrze bylo zobaczyc o co sie wszystkim rozchodzi, ale jakos nie powalilo mnie na kolana- wiekszosc miasta troche smierdzi i nie moglam znalezc porzadnej kawiarnii! 🙂 Moze odkrylas tam cos czego ja nie widzialam, jednak dotad nie wiem skad sie bierze fenomen „Valpo”.
Wczoraj wrocilam z Atacamy i faktycznie, jest to niesamowite miejsce. Jesli jednak moge sie wtracic z poradami, polecam wynajac samochod zamiast brac udzial w zorganizowanych wycieczkach autobusem. My tak zrobilismy i nie dosc, ze wyszlo nas to duzo taniej, to moglismy uniknac tlokow turystow w najwiekszych atrakcjach, a takze zjechac z glownej drogi na mniejsze, do ktorych nie ma wycieczek, a ktore gwarantowaly naprawde najlepsze widoki i wrazenia. Tylko uwazajcie, zanim przejedziecie przez wode sprawdzcie jak jest gleboka, bo my w pewnym momencie prawie utopilismy samochod 😉
Jesli chodzi o Cajon del Maipo to jestem tam prawie codziennie (praca) i widok nigdy, nigdy nie przestaje mnie zachwycac. Codziennie na nowo jestem oczarowana.
Jesli chcesz, mozesz zobaczyc troche zdjec na moim blogu (glownie Cajon i Torres del Paine, niedlugo jak znajde czas dodam takze cos o Atacamie). Nie jest on rownie informatywny jak Twoj bo ma sluzyc tylko moim znajomym i rodzinie, ale zdjecia to zdjecia 🙂
Pozdrawiam Cie serdecznie! Super blog i bardzo mi pomogl tutaj!
Wpis przyda się, gdy będę w Chile, ale na razie pozostaje mi pomarzyć o tych cudach… Pozdrawiam!