Nie bedzie to post o tym, ze od kilku dni w Santiago pada. Choc to prawda i w koncu mozna tu oddychac swiezym, rzeskim powietrzem. Bedzie to post dla kinomanow, szczegolnie tych, ktorzy interesuja sie problemami Ameryki Lacinskiej. Obejrzalam w koncu filmu „Nawet deszcz”, ktorego trailer dlugi juz czas nie mogl wyparowac z mojej glowy.
Zarys scenariusza „También la lluvia” wyglada mniej wiecej tak:
Hiszpanska ekipa filmowa przylatuje do Boliwii, aby nakrecic produkcje o Krzysztofie Kolumbie i jego przybyciu do Ameryki Lacinskiej. Jest to wiec tym samym opowiesc o tym jak podbito, wymordowano i ograbiono tamtejszych Indian i ten wlasnie obraz, daleki od idealizowania przeszlosci, maja zamiar pokazac w filmie. Chca to zrobic jak najmniejszym kosztem, wybieraja wiec miasto Cochabamba, ktorego mieszkancy zyja podobno za 2 dolary dziennie. Taka tez stawke proponuja statystom, wylonionym w castingu wsrod Boliwijczykow. Wszystko idzie jak po masle, az w Cochabamba wybucha 'wojna o wode’. W odpowiedzi na prywatyzacje wodociagow i rozgrywki polityczne mieszkancy miasta wychodza na ulice i coraz krwawiej walcza o prawa. Ekipa z dwojka rezyserow na czele (graja: Luis Tosal i Gabriel García Bernal), o dosc odmiennych pogladach na zycie, polityke i sam film, chcac nie chcac musza stawic czola sytuacji – kluczowy aktor w ich filmie, jest czolowym dzialaczem protestu (gra: Juan Carlos Aduviri). Zakonczyc film, uciekac z kraju, pomoc Boliwijczykom, pomoc swoim aktorom czy za wszelka cene skonczyc film, bo to jednak zainwestowane pieniadze, a tu jest tak tanio..?
Nie trzeba byc geniuszem, zeby dostrzec wspolny mianownik obydwu historii, tej z filmu i tej z Cochabamba. Nie trudno chyba dostrzec, ze to film o tym jak historia kolem sie toczy. O tym, ze w Ameryce Lacinskiej wciaz ma miejsce walka z wyzyskiem, tyle ze zamiast ludzi Kolumba mamy tu politykow i korporacje. 'Walka o wode’ jest jednym z jej przejawow, zreszta jest tez wydarzeniem jak najbardziej prawdziwym. W 2000 roku koncern Bechtel podniosl jej cene o 300 procent, pozbawiajac dostepu do niej wiekszosc ludnosci w Boliwii. Rebelia powstrzymala wtedy prywatyzacje. Niedalej jak rok temu brytyjska spolka Monterrico Metals, do ktorej nalezy kopania miedzi w Peru, zgodzila sie wyplacic odszkodowanie torturowanym gornikom. Wujek Google opowie Wam wiecej takich historii.. Warto tez siegnac po jakakolwiek ksiazke Eduardo Galeano, z 'Otwarte zyly Ameryki Lacinskiej’ na czele.
Wracajac do filmu, na forach niektorzy zarzucaja rezyserce stronniczosc i nie wnoszenie niczego nowego do tematu. Wedlug mnie jednak woda czy tez deszcz w „También la lluvia” jest tylko symbolem w calej tej machinie problemow typu: ’kto kontroluje wodę, kontroluje życie, a kto kontroluje życie, ten ma władzę’. Wystarczy po wyjsciu z kina troche poczytac, a najlepiej przed. Sam film zwraca uwage na problem, i o to chyba chodzi. Ma tez piekne pejzaze (Boliwia!) i dobre ujecia. Swietnie udalo sie manewrowanie miedzy historia z czasow Kolumba i wspolczesnymi wydarzeniami, ktore w ktoryms momencie tworza jedna i te sama. Zaskoczyli mnie tez pozytywnie boliwijscy statysci, wszyscy byli podobno naturszczykami.
Google podpowiedzial mi nastepny film do obejrzenia: dokument „Strumień: z miłości do wody” („Flow: For Love of Water”). Wedlug opisu mowi o tym, jak miedzynarodowe korporacje do spolki z Bankiem Swiatowym daza do prywatyzacji i komercjalizacji wody. Mignelo mi tez takie zdanie: Magazyn „Fortune” ogłosił niegdyś, że woda jest „jedną z największych możliwości biznesowych”. Od razu przypomnilo mi sie to video:
Minely juz conajmniej 2 tygodnie odkad widzialam 'También la lluvia’. Choc arcydzielem nie jest i pewnie da sie znalezc niedociagniecia czy uproszczenia, wciaz motywuje mnie do szukania i czytania. Chocby dlatego ze spokojnym sumieniem go Wam polecam. Pewnie dlatego tez napisalam az tyle, choc mialam w zamiarze nakreslic kilka zdan i wrzucic linka.
También lla luvia
Rezyser: Icíar Bollaín
Produkcja: Francja-Hiszpania- Meksyk
Muzyka: Alberto Iglesias
Czas: 104 min
Foto: filmweb.pl