Tym razem chyba będzię mniej gadania, a więcej grania. Mam w zbiorach nowe chilijskie nabytki płytowe, zaliczoną obecność na kilku koncertach i dużo chęci do podzielena się z Wami linkami. Jakoś to trzebaby ogarnąć i pogrupować. Zaczynam więc, a hasło kluczowe na dziś to CUMBIA.
Po nitce do kłębka, mówi reguła, ale ja tym razem zacznę od „kłębka”. Niniejszym przedstawiam zespół Juana Fé.
LA NUEVA CUMBIA CHILENA
Ci, którzy mają ze mną kontakt facebookowy, mogą kojarzyć to i owo, gdyż od jakiegoś czasu linkuję ich i zachwalam. To ciekawa mieszanka rytmów latynoamerykanskich, salsy, cumbii, jamajskiego ska i rumby. Chilijczycy należą do czołówki stosunkowo nowego sub gatunku muzycznego zwanego La Nueva Cumbia Chilena (Nowej Cumbii Chilijskiej), który rozwinął się w Chile wraz z nadejściem roku 2000.
W skrócie: na warsztat brana jest klasyczna cumbia, a następnie mieszana z gatunkami, które wymieniłam powyżej, a także z reggae, bolero, hip hopem czy afro-latino. Charakterystyczny dla nowej cumbii jest również charakter tekstów piosenek, mocno zakorzenionych w realiach miasta i „typowego” mieszkańca danej dzielnicy. Komentują problemy polityczne, socjalne, śpiewają o kapitalizmie oraz codziennych obawach i lękach Chilijczyków, co świetnie reprezentuje jeden z moich ulubionych utworów Juana Fé „Yankee Man”. Muzycy ostrzegają tam między innymi, żeby nie spuszczać z oka Amerykanów (z USA), którzy „przyjeżdzają do miasta w nowych garniturach, krawatach i drogich samochodach. Przybywają niby z dobrymi intencjami, mówią o demokracji, ale tak naprawdę są tu po to, żeby zrobic z nas jeszcze większych biedaków”. Tak a propos wizyty Obamy w Polsce:
Cuidado con el yankee man que va de traje nuevo y corbata
que se pasea por las ciudades con carro nuevo y guarda plata
buscan riqueza por el planeta fabricando mentiras
dejan heridas que nunca cierran balas y fechorías
póngale ojo tenga cuidao, póngale ojo tenga mucho cuidao
vienen con buenas intenciones hablar de democracia con balas y cañones vienen con buenas intenciones a firmar el tratado para hacernos mas pobres
CO TO JEST CUMBIA I SKĄD POCHODZI
CUMBIA powstała… no właśnie, muzykolodzy spierają się gdzie, ale najczęściej podają XVIII w. i karaibskie wybrzeże Kolumbii. Właśnie tam intensywnie przenikały się elementy indiańskie, afrykańskie i kreolskie. Tradycyjna cumbia jest gatunkiem czysto instrumentalnym, w metrum 2/4. Kluczowym instrumentem jest flet zwany „gaitai” i flet poprzeczny, czyli „caña de millo”. Afrykańskie wpływy przyniosły gatunkowi bogatą sekcję perkusyjną: marakasy i tambory, od dużych dwumembranowych, przez średnie „allegre” i małe, zwane „llamador”. Z czasem dodano wokal i akordeon. Tak oto cumbia urosła do drugiego, obok vallenato, czołowego gatunku Kolumbii. W mieście El Banco co roku (od 1976 r. ) odbywa się jej festiwal, jest też rytmem przewodnim festiwalu w Barranquilli.
W latach ’50 ubiegłego wieku cumbia weszła do kanonu muzyki popularnej. Zainteresowały się nią też inne państwa: Chile, Peru, Wenezuela, Ekwador i Meksyk. Każdy kraj zaadaptował gatunek, nadając mu własny styl. Na początku lat 90-tych cumbia zanotowała dalszą popularyzację. Album kolumbijskiej artystki Totó la Mariposa wydała wytwórnia Petera Gabriela (Real World).
CUMBIA W CHILE
Postawmy teraz stopę na chilijskiej scenie muzycznej. Cumbia znalazła tutaj swoje stałe miejsce, obok salsy, rumby czy królującego w tej chwili reggaetonu. Klasyczną jej wersję chilijską wciąż usłyszeć można na weselach, folklorystycznych festiwalach czy podczas obchodów Nowego Roku. Zwykle są to wieloosobowe bandy, jak Pachuco y La Cubanacan (popularni w latach 80/90-tych). Do dziś wiernych fanów ma Tommy Rey:
Młodzi muzycy również doceniają gatunek, choć dodają do niego swoje trzy grosze. Tak powstała właśnie Nueva Cumba Chilena zwana także Nueva Cumbia Rock Chilena, o której wspominałam na początku. W tej wersji można ją usłyszeć na dyskotekach, jeśli nie jest się oczywiście na jednej z wyraźnie sprofilowanych na rock, elektronikę czy salsę. Jeśli nie, wcześniej czy później poleci np. poniższy kawałek Chico Trujillo:
W tym miesiacu mialam okazję widzieć na żywo grupę Orquestra Tocornal. Kilkunastoosobowy zespół muzyków łączy na scenie cumbię z bolero, salsą i rumbą. To bomba energetyczna, w dużej mierze również za sprawą charyzmatycznego wokalisty. Choć zespół to twór z gatunku fusion, koncert pokazał, że cumbia jest jednak mocno zakorzeniona w młodej chilijskiej publiczności, która reagowała niezwkle entuzjatycznie na każdy jej mocniejszy przejaw na scenie. Całkiem udana była też kooperacja z publicznością dzięki wplataniu w teksty piosenek aktualnych haseł typu: „No a Hydroaysen!” (kontrowersyjny projekt rządu związany z pozyskiwaniem energii, który przyniesie dewastacje części terenów Patagonii).
I jeden z moich ulubionych utworów ever, Dos Gardenias, choć ich wersja jest jedynie w porządku:
CUMBIA I TANIEC
Cumbia to nie tylko muzyka, ale też styl tańca. Choć, jeśli chodzi o Chile dużo większą rolę, jako taniec narodowy, odgrywa w kraju cueca. O niej jednak będzie oddzielny post, bo to ciekawe i nieco zabawne dla oka zjawisko.
Powiem szczerze, że za cumbią nie przepadam tak jak za salsą. Przynajmniej nie za tą klasyczną. To co robi jednak choćby wspomniane Juana Fé, czyli jej fuzje z innymi gatunkami, już mi gra. Dlatego wybiorę się chętnie w weekend na Festiwal Nowej Cumbii w Santiago, zobaczyć co nowego wymyślili sąsiedzi z dzielnicy. Na festiwalu zagra też zresztą Juana Fé 🙂