Skip to main content

Wczoraj wyslalam przyjacielowi z Polski to oto zdjecie z dopiskiem: 'To teraz robie w wolnych chwilach’:

Odpisal: 'O, biegasz po cukierniach. Fajnie’.

Rzeczywiscie, jeszcze 3 lata temu ciezko bylo wyobrazic sobie mnie piekaca ciasta czy pichcaca wymyslny lunch w srodku tygodnia. Wychodzilam z domu bez sniadania, zabiegana i zapracowana czesto nie mialam czasu zjesc obiadu, bywalo , ze kolacja zastawala mnie jeszcze w radiu.. Kto wie, moze taki styl zycia kultywowany przez wiele dzienikarskich lat nauczyl mnie doceniac dobre jedzenie, a kucharzenie zawsze mnie relaksowalo. W moim polskim zyciu gotowanie ograniczalo sie glownie do weekendow (o ile bylam w domu) i specjalnych okazji, zawsze za to lubilam probowac nowych rzeczy, podpatrywac i szukac nowych kulinarnych rozwiazan, polaczen smakow, a potem je modyfikowac i docelowo pichcic sama. Wyznaje zasade 'nie znam, wiec sprobuje’. Odkad pamietam tez, z wszelakich podrozy oprocz widokow zapamietywalam smaki i przywozilam conajmniej jeden przepis od tubylca. Tak, jedzenie zawsze wydawalo mi sie przyjemna i wazna czescia zycia, tyle ze nie mialam na nie czasu. W Chile… kucharzenie stalo sie moim nowym hobby nr 2, zaraz po jezdzie na rowerze. (Moze dlatego wciaz mieszcze sie w spodnie!)

Nie od razu rzucilam sie do garnkow. Pierwsze miesiace uplynely mi na podrozach i probowaniu kuchni odwiedzanych krajow, a przede wszystkim chilijskiej. Wszystko zreszta bylo nowe, miejsca, ludzie, wrazenia. Potem nadeszla jednak pustka na koncie i tzw. real life, czyli szukanie pracy. Na poczatku szlo roznie, wiec mialam duzo wolnego czasu, ktory w pewnym momencie zaczal byc spedzany dosc bezproduktywnie. C. duzo pracowal, ja spalam do poludnia, potem muzyka, internet, spacer czy film, i wierzcie badz nie, zmeczylo mnie to lenistwo;) Pamietam miesiac, kiedy najbardziej kreatywna rzecza dnia bylo ugotowanie obiadu i chyba wlasnie wtedy zaczelam to widziec jako cos, co moze dac mi nie tylko uczucie sytosci w zoladku, ale i zaspokoic potrzebe 'tworzenia’ czegokolwiek. Jakkolwiek glupio  to brzmi, postanowilam poddac sie nowej idei spedzania wolnego czasu bez wydawania pieniedzy, a ze gama moich pokazowych potraw dawno juz zostala wyczerpana, zaczelam eksperymentowac.

Za moje kucharzenie obwiniam tez emigracje. Chilijczycy chcieli spobowac polskiej kuchni, zaczelo sie wiec odgrzebywanie z pamieci przepisow Mamy i smazenie plackow ziemniaczanych, schabowych, lepienie pierogow, zagniatanie leniwych itd. Sama zreszta zaczelam tesknic za niektorymi polskimi smakami i produktami, a skoro nie moglam ich nigdzie kupic, to nie zostalo nic innego jak je samemu zrobic. Tym sposobem zrobilam pierwszy raz w zyciu cwikle z chrzanem, konfitury (maja tu tylko przesloooooodkie dzemy i marmolady), zaczelo sie gotowanie zup i pieczenie pierwszych ciast i muffinow (chilijskie desery sa naprawde zdecydowanie za slodkie). Wtedy zobaczylam tez, ze nie jest to wcale ani takie trudne, ani nie musi byc czasochlonne, a na pewno jest tansze, do tego czlowiek wie, co je. (Najlepszym przykladem sa batony sniadaniowe z orzechow. Proste, pyszne, naturalne!) Poza tym, kuchnia chilijska jest smaczna, ale dosyc ciezka, wiec stawianie na wlasna kuchnie uchronilo mnie przez przytyciem 10 kilo:)

Na karku mialam surowego sedziego. Claudio mowiac delikatnie, jest (badz byl) niezwykle wybredny jesli chodzi o jedzenie. Choc sam gotuje smacznie (jest krolem lazanii!), kiedy zamieszkalismy razem lubil jesc kilka okreslonych dan i ciao. O wielu moich ulubionych i podstawowych skladnikach, jak chocby marchewka, cukinia czy szpinak, w ogole nie chcial slyszec, a co dopiero jesc. Najwiekszym komplementem wiec  jest chyba fakt (albo dowodem milosci;), ze dzis, po 2 latach mieszkania ze mna, je juz wlasciwie wszystko (zostala mi do przeforsowania jeszcze tylko soczewica i cieciorka!). Krok po kroku, widelec po widelcu stwierdzal: 'A wiesz, tak jak to przygotowalas jest smaczne. Kto by pomyslal.’ Nawet tesciowa zaczela podpytywac o przepis na to czy tamto (haha!), skoro jej syn zaczal jesc szpinak! Znajomi powoli zaczeli wpraszac sie na kolacje, niektorzy nawet zamawiali przekaski czy desery na wynos, a Baileysa mojej domowej roboty zaczelam juz legalnie sprzedawac, skoro sie pojawili chetni;) W pewnym momencie wiec to moje relaksujace mieszanie w garnkach przeszlo moje najsmielsze oczekiwania. Choc od razu zaznaczam, ze nie zrobil sie ze mnie zaden spec ani nawet minimalny profesjonalista, na pewno popelniam mase kulinarnych grzechow i grzeszkow. To nic! Relaks jest relaks, a wszyscy poki co zyja:)

Choc dawno juz nadeszla dobra passa z praca i znowu jestem na fali zawodowego spelnienia, nie zarzucilam kucharzenia. Wrecz przeciwnie, jak kiedys obejrzenie filmu czy czatowanie z przyjacielem, stalo sie dla mnie wymowka w momentach wielkiej kulminacji obowiazkow. No bo przeciez MUSZE zrobic te muffiny wlasnie dzis i wlasnie teraz, wiec tamto skoncze pozniej. 🙂  Mysle, ze przyczynia sie do tego tez fakt, ze nigdy nie mialam tak swietnego piekarnika, tak soczystych i przepysznych owocow przez wiekszosc roku jak w Chile (aaaah chilijskie brzoskwinie, pomarancze, mango i papaje!), no i tak wiernego fana mojej kuchni jak C. Najwazniejszym powodem jest chyba jednak fakt, ze gotuje, bo lubie, a nie, bo musze. Do tego, nie stoje w kuchni codziennie. Z C. dzialamy tak, ze gotuje ten, kto ma czas, czasem jemy tez na miescie.  Podejrzewam, ze jakbym miala meza i 3 dzieci, ktorym musze podac sniadane, obiad i kolacje na okreslone godziny i do tego codziennie, to moglabym stracic wene i radosc machania lyzka:) Za dluga przerwa vel jedzenie tego samego sprawia jednak, ze ta lyzka macham.

Wciaz dluzna Wam jestem kilka przepisow kuchni chilijskiej. Obiecuje, ze sie beda stopniowo pojawiac, a dzis wrzuce kilka linkow do stron/blogow, ktore bardzo czesto sa dla mnie inspiracja. Rownie czesto cos w tamtejszych przepisach zmieniam, zastepuje skladniki innymi, dodaje 3 grosze od siebie, niemniej jednak uwazam, ze sa cenne, a niektore wrecz niezawodne. Moze ktos z Was skorzysta i zaskoczy czyms siebie albo kogos bliskiego.

Polecam:

Wasze przepisy, linki i polecenia sa oczywiscie mile widziane. Chetnie chetnie!

Zglodnialam, wiec tyle na dzis:) Zycze smacznego cokolwiek jecie albo jesc bedziecie i zostawiam kilka zdjec, ktore udalo sie cyknac zanim danie zniknelo z talerza:)

Monika Trętowska

Author Monika Trętowska

More posts by Monika Trętowska

Leave a Reply

Close Menu