Jedna ze stron o podróżach przygotowując podsumowanie 2013 roku wg. podróżniczych blogerów, poprosiła mnie o przegląd odkryć i rozczarowań ostatnich 12 miesięcy. Zmotywowało mnie to nieco do przemyślenia sprawy i stworzenia osobistego rankingu. Niniejszym powstał poniższy wpis, który przypomniał mi tym samym, ile wielkich podróżniczych marzeń udało mi się spełnić w 2013 roku 🙂
Cały artykuł z komentarzami 14 innych blogerów znajdziecie tu (tanieloty.in) , a poniżej moje podsumowanie, nieco poszerzone i uzupełnione o zdjęcia. To był piękny i bardzo latynoski rok:)
OCZAROWANIA:
1. PO PROSTU EKWADOR
Moim odkryciem 2013 roku jest Ekwador. Zachwycił mnie wszędobylską zielenią, różnorodnością, pięknym, niezwykle kolorowym rękodziełem i pysznymi, egzotycznymi owocami. Zaskoczył mnie również pod kątem archeologiczno- historycznym, bo przyćmiewa go w tej kwestii sława Peru i Machu Picchu. Tymczasem finezja i fantazja ekwadorskich plemion żyjących 4 tysiące lat przed Chrystusem (!), zarówno w ceramice, jak i w biżuterii, jest powalająca. Będąc w stolicy kraju, Quito, polecam wybrać się do Museo Nacional, a szczególnie do Sali Złota. Ekwador zapamiętam też, bo to właśnie tam wybrałam się do mariposarium, gdzie zobaczyłam na żywo narodziny motyla 🙂
Więcej o Ekwadorze na blogu w dziale Ameryka Łacińska – Ekwador tutaj.
2. AMAZONIA
Wydarzeniem mijającego roku, i zarazem wisienką na torcie ekwadorskiej wyprawy, był tydzień w Amazonii. Do końca życia nie zapomnę dźwięku dżungli pierwszej nocy i śpiewu ptaków o świcie… Poza tym, to piękne uczucie zapomnieć, gdzie się położyło zegarek i komórkę, bo przez ostatni tydzień nie miało się ich w rękach. Wiem już, że do Amazonii na pewno wrócę, i to na dłużej.
Jednym z wyjątkowych momentów tej podróży, a zarazem roku 2013, było poznanie Liany, małej mieszkanki dżungli, która żyje sobie sama, bo nie ma już rodziców… Liana jest urocza, mięciutka, zwinna i ciekawska. Lubi też wyprawy łódką i głaskanie. A najbardziej to lubi banany! Trzymanie jej w ramionach było jednym z najpiękniejszych momentów w moim życiu, zwłaszcza że małpka nie chciała zejść mi z kolan dobre pół godziny 🙂
Amazońskich powieści nie opisałam jeszcze na blogu, ale są już w produkcji i są pierwsze w kolejce do nadrobienia!
3. PANORAMA Z WAYNA PICCHU
Numerem trzy będzie wejście na Wayna Picchu w Peru. Dołączę do tysięcy głosów, mówiących, że wizyta w Machu Picchu jest wydarzeniem mistycznym. Nie tylko ze względu na wspaniałe położenie geograficzne, ale i symbolikę miejsca, jego energię. Dodam jednak, że to widok ze stromego wzgórza obok, śni mi się po nocach. Panorama ze szczytu Wayna Picchu zapiera dech w piersiach i myślę, ze dopiero stamtąd można w pełni docenić święte miasto Inków i piękno całej doliny. Choć wejście jest strome, wymagające i w niektórych partiach niebezpieczne szczerze radzę nie przegapić okazji. Warto zatroszczyć się o bilet nieco wcześniej – na Wayna Picchu może wejść jedynie 400 osób dziennie.
4. LINIE NAZCA
Absolutnie fascynujące w Peru są też Linie Nazca. Żeby to w pełni poczuć trzeba odbyć lot nad liniami małą, peruwiańską awionetką i poczytać o życiu Marii Reich. Na pewno napiszę dłuższy post o tym niezwykłym miejscu.
5. BOLIWIJSKIE ANTIPLANO
W 2013 udało mi się spełnić jeszcze jedno wielkie podróżnicze marzenie. Zgodnie z przeczuciem zakochałam się bez pamięci w boliwijskim Altiplano z Salar de Uyuni na czele. Spędziłam tam 5 cudownych dni, jeżdżąc po pustyni jeepem 4X4 i oglądając cudowne laguny, pastetowe góry, wulkany, lamy, flamingi i zapierające dech w piersiach pejzaże. Na Uyuni byłam akurat w porze deszczowej, więc miałam okazję zobaczyć wielkie jezioro solne z krystalicznie czysta taflą wody, w której odbijały się chmury. Dawało to złudzenie ściany chmur przed oczami i braku horyzontu. To wspaniale, bajkowe miejsce!
ROZCZAROWANIE
Nie było ich wiele, a właściwie chyba jedno, i to małe. Peruwiańska Lima. Choć znam osoby, które się tym miastem zachwycają ja po dwóch dniach chciałam już stamtąd wyjechać. Tak też zresztą zrobiłam. Podobała mi się stara cześć miasta, ale reszta Limy była szybka, nerwowa, głośna, chaotyczna i stresująca. Sama nie wiem dlaczego tak mi podpadła, bo nie mam problemu z wielkimi stolicami ani tym bardziej z latynoskim chaosem. Wspaniale czułam się choćby w gigantycznym Mexico City i wrócę tam bez wahania. Limie mogłabym dać drugą szansę, ale chyba musiałabym zobaczyć ja z kimś w tym mieście rozkochanym. Poza tym nigdy nie mówię nigdy 🙂

Trzymam kciuki, bo uwielbiam oglądać i czytać Twoje wpisy 🙂 Dla mnie magicznym miejscem 2013 roku była Kanada. Udało mi się zobaczyć jedynie miasta, na dziką naturę zabrakło czasu, ale mimo wszystko Kanada to moje odkrycie 2013 roku
Najlepszego w 2014 !!!
Bardzo mi miło, że mnie tu odwiedzasz i dziękuję za kciuki! Życzę cudownego 2014!
Coś czuję, że i ja bym się Kanadą oczarowała. Jest na liście krajów do odwiedzenia w tym życiu 🙂