To bedzie slodko- gorzki post.
Zaczne od slodkiego. Po kilku dniach w stolicy wybralysmy sie z Christel do Taxco, nazywanego srebrnym miastem, a to dlatego, ze bylo kiedys waznym osrodkiem wydobywania srebra. Do dzis zreszta zwiedzac mozna pozostalosci kopalni z dawnych lat, a mieszkancy nadal zyja wlasciwie glownie ze sprzedazy bizuterii. Wszedzie pelno jest sklepow i straganow, a ceny sa duzo nizsze niz w innych rejonach kraju, jest to wiec raj dla zakupoholikow. Meksykanki wybieraja sie do Taxco na popoludniowe zakupy, ale miasteczko samo w sobie jest urocze, wiec nie brakuje i turystow. Z racji wspomnianych pokladow srebra miasteczko powstalo na stromym wzgorzu. Uliczki sa krete, waskie, zwykle pod katem 45 stopni, a kolorowe domy maja balkony pelne kwiatow. Miasto jest sliczne, takie jak lubie, az sie prosi schodzic je wzdluz i wszez.
Tu zaczyna sie gorzka czesc opowiesci. Nie wiedzac, ze Taxco zauroczy nas az tak bardzo zaplanowalysmy tu z Christel tylko popopudnie, a zeby bylo jeszcze gorzej – nie bardzo moglysmy tym razem plan zmienic. Autobus powrotny mialysmy zdaje sie o 18:00. Nie pozostalo nam nic innego jak wykorzystac czas, ktory mialysmy.
Przez kilka godzin zdazylysmy wejsc na wzgorze, zeby zobaczyc panorame miasta (to tam jest figura Jezusa a’la Rio de Janeiro) i zejsc, zeby zobaczyc centralna czesc, czyli glowne place, rynek i katedre. Nie moglysmy wyjechac bez choc chwilowego rzucenia sie w wir krotkich zakupow.. Zapowiem juz, ze co niektorzy dostana z Taxco cos ladnego;) Jesli wroce jeszcze kiedys do Meksyku, poprawka: kiedy wroce do Meksyku, chce pojechac tam jeszcze raz. To tylko 4 godziny autobusem z DF.
To jedno z najpiekniejszych malych miasteczek jakie poki co widzialam, stworzone do bezspiesznego zagubienia sie w jego zaulkach. Dlatego tez obydwie z Christel wracalysmy nieco smutne, ze za krotko, ze w pospiechu, ze chcemy wiecej i dluzej..