Skip to main content

Zrobiłam mały eksperyment. Rozejrzałam się po mojej kuchni, pozaglądałam do szafek, przejrzałam półki lodówki i.. zrobiłam listę 10 rzeczy, których wcześniej nie jadłam, ale odkąd mieszkam w Ameryce Południowej stały się częścią mojego codziennego menu. Kiedy się kończą od razu uzupełniam ich stan.

Często wspominam na blogu o wspaniałych owocach, świeżych warzywach i rybach, które rzeczywiście są teraz podstawą moich posiłków przez cały rok. Jest jednak jeszcze kilka składników, które zmieniły moje nawyki żywieniowe. Wszystkie z nich, mają biliony witamin i wspaniały wpływ na zdrowie. Część z nich możecie znaleźć w Polsce, zwłaszcza w sklepach z żywnością organiczną. A nóż wpadnie wam coś w oko, a potem do koszyka. /zdjęcia tym razem pozbierałam z internetu/

 

1. Quinoa (wersja obiadowa) – skarb Inków

foto: lovelypantry.com

Quinoa zwana jest w Polsce komosą ryżową albo prosem boliwijskim. Była podstawowym składnikiem diety Inków, którzy nazywali ją matką zbóż. Poza tym, że ma cudowne właściwości odżywcze, jest wyjątkowo odporna na trudne warunki środowiskowe, a jak wiadomo Inkowie lubili budować niebanalnie, w miejscach bardzo wyszukanych i trudno dostępnych.

Quinoa zawiera 9 esencjonalnych aminokwasów, mnóstwo witamin i minerałów, nie zawiera za to glutenu. Jest szczególnie zalecana wegetarianom i weganom narażonym na niedobór białka.

Oto co znalazłam w internecie na temat obecnych w quinoa witamin i minerałów:

  • Zawiera więcej wapnia niż mleko
  • Dostarcza 2 razy więcej żelaza i witaminy E niż pszenica
  • Jest bogata w mangan i miedź
  • ma 70% więcej magnezu niż żyto
  • jest bogata w witaminy z grupy B, fosfor, potas, cynk i błonnik
  • zawiera wyjątkowy aminokwas lysinę, chroniący przed rakiem

JAK JEŚĆ: Komosę najpierw koniecznie trzeba opłukać pod bieżacą wodą (ze względu na saponiny znajdujące się na jej powierzchni), a potem ugotować w podwójnej ilości wody przez 10 minut na niskim ogniu. Po zdjęciu z ognia, odstawić na kolejne 10 minut trzymając pod przykryciem i gotowe. Ja czasem dodatkowo prażę ją chwilę w suchym garnku, zanim dodam wodę. Uwalnia się wtedy lekko orzechowy zapach i smak, a komosa wychodzi bardzo sypka.

Z CZYM JEŚĆ: Można ją podawać jak ryż, do ryb, mięsa czy w risotto. Może zastąpić makaron czy ziemniaki, być dodana do zup. Można robić z niej zapiekanki, sałatki, puddingi, dania wytrawne i słodkie. Dobrze łączy się z ziołami, orzechami i warzywami.

Ja głównie stosuje ją jako zamiennik ryżu (zwłaszcza do risotto czy dań jednogarnkowych) albo dodaje do zup. Jest bardzo sycąca! Polecam szczególnie jako risotto ze szpiankiem i pieczarkami. Czasem też robię zapiekankę, jaką podpatrzyłam w jednej z restauracji w Boliwi. Na blogu znajdziecie przepis Zapiekanka z La Paz

Jest dużo książek z przepisami, poświęconych tylko quinoa. Polecam wam Quinoa 365 Superfood.


2. Quinoa (wersja śniadaniowa) – energia z samego rana

Kupuje również inną wersję quinoa, którą sprzedają w Chile w postaci okrągłych, jakby napompowanych ziarenek, już gotowych do użycia. Są jak płatki śniadaniowe tylko w  formie kuleczek. Mają dość neutrealny smak. Można je znaleźć od razu z miodem, ale ja wolę naturalne.

JAK JEŚĆ: Dorzucam je niemal codziennie rano do jogurtu czy owsianki. Czasem wsypuje też trochę do smoothie z owoców. Dorzucam je też kiedy robię orzechowe batony śniadaniowe. Pycha! Mam też mąkę z quinoa, która świetnie się sprawdza w wypiekach.


3. Chía – skarb Azteków

foto: mamaslatinas.com

Znowu ziarna, ale tym razem od Azteków. Chía, zwana w Polsce szałwią hiszpańską, pochodzi z centralnej i południowej części Meksyku i Gwatemali (słowo chía pochodzi od słowa chian w języku nahuatl, znaczącego oleisty). Kronikarze jezuiccy opisywali ją jako trzecią najważniejszą dla Azteków uprawę, zaraz po fasoli i kukurydzy. Wyczytałam też, że w czasie konkwisty wojownicy azteccy przeżywali tylko na jej nasionach. Inne źródła mówią, że Indianie z południowego-zachodniego Meksyku mogli spożywać zaledwie 1 łyżeczkę na dzień i maszerować 24 godziny. Słowem, ma moc.

Kilka ciekawostek o chía:

– ma 13 razy więcej magnezu niż brokuły
– ma 5 razy więcej białka niż mleko
– ma 8 razy więcej kwasów omega 3 niż dziki łosoś Alaskan

Podobnie jak siemię lniane ziarna chía są przebogatym źródłem kwasów OMEGA 3 – bogatszym niż ryby (!). Małe, czarne ziarna zawierają dużą ilość białka, błonnika, witamin i minerałów, wspomagają prawidłową pracę mózgu i serca, mają działanie antyarytmiczne i obniżają poziom złego cholesterolu. Chronią też jelita, poprawiają przemianę materii, spowalniają wchłanianie cukrów przez co mogą korzystnie wpływać również na dietę diabetyków i osób dbających o dietę.  Chía polecana jest osobom cierpiącym na cukrzycę. (za:PLANETA ZDROWIE i AKADEMIA WITALNOŚCI)

JAK JEŚĆ: Głównie dorzucam ziarna do owsianki czy jogurtu, ale podobno można robić też z chía napoje. Dzięki właściwościom żelującym, szałwia hiszpańska sprawdza się również w wypiekach, zcalając składniki. Jednym z moich ulubionych sposobów na chię jest KOKOSOWY PUDDING CHIA (przepis).

UWAGA: Nasiona muszą być moczone w czystej wodzie zanim zostaną użyte do jakiegokolwiek przepisu.


4. Polen – pyłek pszczeli

foto: proyectoindiefood.com

Kolejne ziarenka do śniadania, tym razem pomarańczowo-żółte:) Jak widzicie, stawiam na odżywczy  początek dnia i to rzeczywiście duża zmiana w moich trybie odżywiana, bo jeszcze 4 lata temu pracując w medialnej korporacji śniadań nie jadłam w ogóle… Tymczasem pyłek pszczeli jest koleją skarbnicą witamin, mikro i makroelementów, pierwiastków, białek i enzymów.

Pierwszą paczkę podała mi moja chilijska teściowa, martwiąc się moim intensywnym trybem pracy, małą ilościa snu i zmęczeniem z powodu bezsenności. Powiedziała, jedz to, da Ci energię! Rzeczywiście, strona www.pyłekpszczeli.pl informuje, że polen minimalizuje skutki zmęczenia, osłabienie spowodowane stresem i podwyższonym wysiłkiem fizycznym. Piszą też, że wspiera proces leczenia białaczki i anemii, a także kurację chorób przewodu pokarmowego. Wzmacnia wątrobę, zmniejsza bóle menstruacyjne i ma zastosowanie w leczeniu chorób gruczołu krokowego.

JAK JEŚĆ: Jako dodatek do kefiru, mleka czy jogurtu.  Inny sposób to: dwie łyżeczki pyłku zalać połową szklanki wody i pozostawić na noc. Rano rozmieszać i wypić (można dodać miodu).

UWAGA: Przeciwwskazaniem jest pokarmowe uczulenie na pyłki.


5. Stevia – zamiast cukru

300 razy słodsza od cukry i bezkaloryczna – jakkolwiek utopijni to brzmi, taka jest stewia. To naturalny, zdrowym i nietoksyczny zamiennik cukru i wszystkich sztucznych słodzików. Najczęściej można ja dostać w formie tabletek, ususzonych listków albo kryształków. Małą roślinkę pochodząca z Paragwaju można też uprawiać w doniczce, na parapecie lub balkonie.

Stewia jest więc niezwykle wydajna. Jedna łyżeczka odpowiada szklance tradycyjnego cukru kuchennego.  Dodatkowo nie zakwasza organizmu, w tym śliny, więc nie powoduje próchnic, hamuje apetyt na słodyczy i zawiera mnóstwo minerałów – selen, magnez, cynk, żelazo, wapń.

Wyczytałam też, że roślina ta kilka dodatkowych działań:

  • bakteriobójcze i przeciwgrzybiczne,wzmacniające oraz moczopędne
  • łagodzące dolegliwości trawienne oraz żołądkowe (na przykład zgagę)
  • przyspieszające proces gojenia się ran
  • w kosmetyce ze stewii przygotowywane są maseczki, które poprawiają wygląd skóry i redukują zmarszczki. (za: STEWIA ZIELNICZEK)

A teraz pytanie za 100 punktów: Dlaczego cudowna stewia nie zdetronizowała cukru? Bo jej promocja nie leży w interesie wielkich koncernów cukrowniczych… Po tej stronie świata jest popularna, zalewa półki w supermarketach, Unia Europejska za to zezwoliła na jej sprzedaż dopiero w 2011 roku. Może więc warto dać stewii i swojemu zdrowiu szansę.

JAK UŻYWAĆ: Herbatę od dawna słodziłam miodem a teraz już nie słodzę wcale, ale dzięki stewii właściwie ogóle nie używam w kuchni cukru. Mam jedynie paczkę brązowego, który dodaje do niektórych ciast, choć i tu powoli opanowuje przelicznik i przyzwyczajam się do lekkiego posmaku, który daje naturalny zamiennik cukru. Stewii można używać do gotowania i pieczenia, bo jest odporna na wysoką temperaturę i nie ulega fermentacji.

Tyle w części pierwszej mojego mini przeglądu szafki. Druga jeszcze w tym tygodniu, o ile nie spadnie meteoryt albo coś w tym rodzaju 🙂 Czytaj: CZĘŚĆ DRUGA 

Jeśli macie sprawdzone, ulubione przepisy z powyższymi składnikami podzielcie się linkami w komentarzach. Będzie smacznie:)

Monika Trętowska

Author Monika Trętowska

More posts by Monika Trętowska

Join the discussion 6 komentarzy

Leave a Reply

Close Menu