Z cyklu co mi w Santiago podnosi cisnienie, czyli minus dla Chile, part 2:
BRAK KOLDRY!
Tesknie okrutnie za nasza polska, ciepla, ale lekka koldra.. Jest jedna, ale wystarcza, i w lato i w zime. Tu, podobnie jak w Hiszpanii, posciel sklada sie z kilku cienkich warstw, co czesto doprowadza mnie do szalu. Jest przescieradlo glowne, potem drugie, na ktore kladzie sie koc (a w zimie dwa), potem narzute (ciezka, ale mniej grzejaca niz nasza). Zdarza sie, ze na to wszystko zmarzluchy rzucaja jeszcze jakis kocyk albo pod to wszystko instaluje sie specjalne, podgrzewajace lozko przescieradlo. Czyli zamiast jednego konkretu, jest rozmienianie sie na drobne. Wszystko sie sciaga, zawija, podwija, spada i wkurza. Chilijczycy tego nie rozumieja, bo nie znaja 'polskiej koldry’ i juz.
Dodam od razu, skoro jestesmy przy temacie ogrzewania, ze zdarza mi sie w Chile marznac. Jak wiecie, zima tu nie jest tak sroga jak w Polsce, srednia temperatura to 10º (bywa 21º jak dzis, czy ok. 2º jak w zeszlym tygodniu), rzadko zdarza sie w Santiago duzy minus. Oszalalam wiec? O nie! W Chile nie maja centralnego ogrzewania.. Uscislajac – maja, ale uzytkowanie tego normalnego dla Polaka wynalazku ludzkosci w Chile skutkuje przesadnie wysokimi rachunkami, wiec niby jest, ale tak jakby nie bylo. Poza tym maja jakas dziwna zasade, ze im mniej sasiadow uzywa ogrzewania, tym wiecej placisz Ty (uzywajacy), bo trzeba 'splacic blok’. Jak wiec radzi sobie Chilijczyk z +2º? Zaklada o jeden sweter wiecej, otoczony jest kocami, ewentualnie odpala estufe, czyli po naszemu farelke (na gaz badz elektryczna, z czym to wracamy do wysokich rachunkow). O ile wiec w polska zime -20 chadzalam po domu w krotkim rekawku i na bosaka, o tyle w chilijskie 'na plusie’ mam na sobie 2 swetry, a bywa tez ze i koc. Brak ogrzewania nie jest moze faktem, ktory podnosi mi cisnienie, ale do minusow sie w sumie zalapuje.
Tu nasz królu 😀
Ty nasz królu Julianie 😛
jestem genialnym robo krolem? ;))