Zdaje się, że zaczynam serię tematów z serii „pakuj się dziewczyno i wracaj”. Wczoraj śmiertelny pająk, dziś słów kilka o trzęsieniach ziemi.
Jak wiecie w lutym Chile doświadczyło tego potężnego – 8.8 w skali Richtera. Wystawiłam wtedy moich bliskich na równie dużą próbę, bo właśnie w lutym C. był w Polsce i zapadły decyzje – skończę kilka spraw i przeniosę się do Chile. Od tamtej pory kraj nawiedzają wstrząsy wtórne, ale już nie takie silne, więc i Wy zdaje się martwicie się o mnie mniej. Słusznie, w najbliższych 20 latach nie powinien powtórzyć sie kataklizm z lutego. Tak mówią…
Nigdy wcześniej nie doświadczyłam trzęsienia ziemi i szczerze mówiąc ciekawa byłam jak zareaguje, jakie to uczucie i w ogóle jak to jest. Miałam cichą nadzieję, że zaczniemy z ziemią od jakiejś delikatnej lekcji. Silniejsze wstrząsy mnie zresztą ominęły, akurat byłam albo w Meksyku albo na Kubie. Jakieś 2 miesiace temu mieliśmy mały, ale zorientowałam się, że coś się dzieje tylko dlatego, że klucze w drzwiach zaczęły się machać na prawo i lewo. Za to w przeciągu 2 ostatnich tygodni ziemia zatrzęsła się dwukrotnie, 3 i 4 w skali Richtera, i tu nie miałam już żadnych wątpliwości. Łózko się kolebało, robotnicy za oknem zaczęli gwizdać i krzyczeć, no i ten dźwięk drgających rzeczy i dźwięk…ziemi. W głowie przez kilka sekund poczułam zaburzenie równowagi (choć siedziałam), a z gardła wydobyło mi się woooooooow.
Przyznać muszę, że to ciekawe uczucie i w pewien sposób wyjątkowe. Pytana przez Chilijczyków o wrażenia odpowiadam, że „podobało mi się”, bo to jest tak, jakby ziemia tańczyła, a my razem z nią. Śmieją się ze mnie i mówią, że jestem szalona. Zawsze jednak też zaznaczam, że mam na myśli wstrząsy, nawet te zdecydowane, ale wstrząsy. Silne jak 7 czy 8 muszą być przerażające, kiedy rzeczy spadają z półek, okna się otwierają, eksploduje elektryczność..
Warto jednak pamiętać, że chilijskie budynki mają solidną konstrukcję. Przepisy budowlane są tu bardzo surowe i mocno pilnowane jest ich przestrzegania. Zwłaszcza w Santiago. Dostałam też przeszkolenie – przy łóżku zawsze stoją buty, jakby co trzeba je było szybko założyć (nigdy nie uciekać na bosaka) i ustać w futrynie. Potem najlepiej wyjść na otwartą przestrzeń.
Narazie jednak ziemi chilijska jest skora do współpracy i tańczy ze mną z gracją. Słynne 8.8 wyglądało na dzikie elektro, które wymknęło się spod kontroli.
Join the discussion One Comment