Kolor wody pieknie turkusowy, ale ocean jest w tej czesci Chile… zimny. Niczym nasz Baltyk w lato. (Generalnie nie sa to Karaiby.) Nielatwo jest zanurzyc cos wiecej niz stope, zwlaszcza, kiedy pamieta sie goraca niczym zupa wode na Kubie. Niemniej jednak, przyjemnie bylo uciec od wspomnianych 30 stopni (mielismy jakies 24-25). Przyjemnie bylo tez przezyc spotkanie ze smiertelnym pajakiem (http://trentoonline.blogspot.com/2010/10/arana-de-rincon-smierc-w-godzine.html), przyczail sie w domku, musielismy go 'killim’. W nocy o dziwo usnelam spokojnie (wiecie srednio ile pajakow zjada przez cale zycie kazdy czlowiek przez sen? Powiem tylko, ze wiecej niz jeden! Choc w tym przypadku chyba bym go zjesc nie zdazyla, bo to on by mnie killim). Ok, zostawmy to, macie racje hehe.
Post puenty pisanej miec nie bedzie. Dorzuce obrakowa.