W weekend nasze mieszkanie zamienilo sie w dzungle. Po pierwsze – mielismy zakrapiana dosc mocno domowke, po drugie – wsrod gosci byla para, ktora oprocz innych dzikich podrozniczych przygod na koncie, spedzila miesiac w Amazonii. Do tej pory historie o insektach, wezach, tarantulach i czerownych mrowkach chlonelam z ksiazek Cejrowskiego i telewizyjnych dokumentow. Nie liczac 15-minutowej bankietowej rozmowy o Chile z Beata Pawlikowska, nigdy nie spotkalam osobiscie osoby z takimi przygodami w zyciorysie.
Macarena i David lowili i jedli piranie, napalili sie ziola od napotkanego szamana, co niemal przyplacili zyciem, ona spala z tarantula na twarzy, on spotkal gigantycznego boa ´idac na strone´, razem zrobili tysiac innych rzeczy, ktore dla zwyklych smiertelnikow sa… smiertelne hehe. Po weekendowych opowiesciach Peru i Boliwia wydaja sie najobrzydliwszym (a zarazem najpiekniejszym) miejscem na ziemi, co sprawia, ze tym bardziej chce tam jechac. Najjasniejsza lampka nad glowa zapalila sie jednak na mysl o wyprawie do Ekwadoru. Maca i David chca do dzungli wrocic, a wymiana spojrzen miedzy mna a C. mowila jasno – zabierami sie z nimi. Mam oczywiscie szereg obaw i watpliwosci, najwieksze chyba co do mojej odpornosci na chodzace po mnie tarantule, ale przeskoczenie tego typu ograniczen jest rownie pociagajace przyznac musze. Benefit natury i dzikich plaz tylko dla Ciebie taka wizje podkreca. Mysl sie zrodzila, synchronizacja grafikow zaowocowala terminem luty 2012, wiec czas na decyzje i przygotowania jest. Plan na 2011 to Peru.
C. powiedzial kiedys, ze Peru nigdy wiecej, ale majac przed oczami wizje, ze pojade tam sama vel bez niego, powoli mieknie. (Innym razem oznajmil mozesz robic co chcesz i jechac wszedzie, jestes wolnym czlowiekiem, ale do Peru samej Cie nie puszcze. Dolaczyl to tego mine, ktorej wczesniej nigdy nie widzialam, wiec sprawa wyglada powaznie hehe). Sam przyznaje, ze nie moge nie zobaczyc Machupicchu. Szukalismy nawet lotow na luty:) Marzenie wiec wydaje sie byc realne. Na pewno bardziej i blizej niz ekwadorska dzungla.
Jako ze domowka nasza zakrapiana byla dosc mocno, o 5 nad ranem zaczelismy youtubowac piosenki z listy: wstydze sie za moj kraj. Ewenatulanie: wstydze sie za moj kraj, ale zobaczcie co nagrywaja w Peru! 3 songi z tej nocy wrzucam. Zobaczcie, ze Polska nie ma tak najgorzej…
Hit lat `80 w Chile, spiewa Wloch:
Peruwianska mini wersja Violetty Villas (la tetita to nie mnie ni wiecej jak nasz polski cycek:P)
Pocztowka z Peru dla Panow, z uroczym tytulem i zarazem refrenem poto pelado, czyli goly tylek:)
http://www.youtube.com/watch?v=r5YUOed3FWk&feature=player_embedded
* Dzielo 'Poto pelado’ zostalo niedawno usuniete z YouTuba, wrzucam wiec inny utwor, ktory przyblizy Wam nastroj i wdzieki zespolu Chicas Yolis:
🙂