Właśnie wróciłam z tygodniowej wyprawy na Isla de Pascua. Mieliśmy szczęście zatrzymać się u rodziny rapanui. Zwiedzać z nimi, jeść, gotować, rozmawiać i łowić ryby. Wszytko to opiszę w kolejnym poście, w tym zebrałam garść praktycznych informacji dla tych, którzy wybierają się w ten wyjątkowy i trudno dostępny zakątek świata. Wbrew pozorom niełatwo jest znaleźć takie wskazówki po polsku i w jednym miejscu.
Rada numer jeden: Wyspa Wielkanocna to naprawdę magiczne i niepowtarzalne miejsce. Nie wahajcie się, jeśli macie szanse zobaczyć je na własne oczy. Będzie drogo i daleko, ale nie pożałujecie 🙂
1. Jak się tam dostać
Znam trzy sposoby.
1) Na Isla de Pascua, jako jedyna, lata z Santiago de Chile chilijska linia LAN. Lot trwa ok. 5 godzin, powrotny jest o godzinę krótszy. Dostępne jest tylko jedno połączenie dziennie (w piątek dwa) i często sprzedanych jest więcej biletów niż miejsc. Dlatego też nie zdziwcie się, jeśli na lotnisku tuż przez check-in ktoś z obsługi zaoferuje wam przebukowanie biletu na następny dzień. Jeśli się zgodzicie LAN wręczy wam voucher na 400 dolarów (do wykorzystania przez rok przy bukowaniu kolejnych lotów) albo 200 dolarów w gotówce. Linia pokryje też koszty noclegu, obiadu i kolacji w Santiago. Taka sytuacja może zdarzyć się również podczas powrotu z wyspy na kontynent. Z powodu pogody albo potrzeby wysłania karetki powietrznej na Isla de Pascua loty są często opóźnione, przesunięte albo odwołane (jest tam tylko jeden pas startowy). Pamiętajcie o tym kupując bilet, zwłaszcza, jeśli po powrocie z wyspy czeka was dalsza podróż. Zostawcie sobie zapas czasu.
Bilet lotniczy na wyspę jest drogi. Ceny zaczynają się od 200 000 CLP (chilijskich peso), jeśli ma się szczęście. Normalny koszt to ok. 300 000 CLP w górę, dochodządzy nawet do 800 000 CLP w sezonie. Jeśli jesteście elastyczni co do daty waszej podróży warto sprawdzać „kierunek miesiąca“ LAN. Można upolować lepszą cenę. Zdarzają się też promocje 2 x 1. Unikajcie chilijskich długich weekendów (jest ich sporo!), ceny skaczą wtedy w górę jak szalone. Mi udało się znaleźć bilet za 180 000 CLP dokładnie pomiędzy dwoma takimi weekendami, kiedy to lot kosztował pół miliona pesos…
Dodatkowa rada: Zabukujcie siedzenie po lewej stronie samolotu. Widok jest lepszy.
2) Na wyspę można dopłynąć również statkiem Marynarki Wojennej Chile (Fuerza Armada de Chile). Podróż w jedną stronę trwa okrągły tydzień, z przystankiem na wyspach Juan Fernandez. Z tego co wiem jeden dzień (z noclegiem i wyżywieniem) kosztuje ok. 40 000 CLP.
3) Trzecia opcja to lot z Tahiti.
Krater wulkanu Rano Kau uchwycony z okna samolotu 🙂
2. Kiedy jechać
Najbardziej atrakcyjnym miesiącem, z punktu widzenia turysty, jest luty. Wtedy to na wyspie trwa dwutygodniowy, arcyciekawy Festiwal Tapati, kiedy to zobaczyć można kulturę Rapa Nui w jej pełnym rozkwicie. Nie ma stałej daty rozpoczęcia uroczystości, ale zawsze jest to luty. Luty to również tamtejsze lato (od końca grudnia do końca marca), przygotować się więc trzeba na wyższe ceny i tłumy turystów, w tym Chilijczyków z kontynentu (zwanych przez Rapa Nui continentales). Temperatura sięga wtedy ok. 30 stopni Celsjusza, jest też bardzo wilgotno.
Przez resztę roku pogoda jest bardzo przyjemna, z lipcem i sierpniem jako najzimniejszymi miesiącami oraz majem jako tym najbardziej deszczowym (my mieliśmy jednak wiele słonecznych majowych dni). Pobyt na wyspie poza sezonem odwdzięczy się wam za to przyjemnością spacerów między statuami Moai niemalże w samotności, bez setek turystów i bez upału.
Plaża Anakena
3. Co zabrać
Wyspa jest droga. Właściwie wszystko kosztuje dwa albo trzy razy więcej niż na kontynencie, co jest naprawdę dużą przebitką, biorąc pod uwagę, że ceny w Santiago są już wysokie. Transportowanie na Rapa Nui większości produktów, sprzętów i żywności ma swoja wysoką cenę, i dla mieszkańców i dla turystów. Życie jest tam po prostu drogie.
Koszty pobytu można trochę obniżyć, zabierając ze sobą nieco jedzenia z Santiago (najlepiej puszkowanego i paczkowanego, jak ryż czy makaron. Nie wolno zabierać świeżych owoców i warzyw). Warto też wziąć wszelkie potrzebne kosmetyki, baterie i sprzęty. Jeśli jednak o czymś się zapomni nie ma tragedii, w centrum jest kilka supermarketów, gdzie bez problemu dostaniecie podstawowe produkty.
My wzięliśmy z Claudio zapas śniadaniowy: domowy, ciemny chleb (jest świeży kilka dni), salami, ser w plasterkach i serek topiony. Jako że jechaliśmy na tydzień i mieliśmy do dyspozycji kuchnię (zapytajcie o tę opcję podczas bukowania noclegu) spakowaliśmy też paczkę makaronu i sos pomidorowy w torebce. Wzięliśmy też kilka butelek wody mineralnej, ale ta na wyspie nie jest aż tak droga i można spokojnie zostawić tych kilka kg. Jako że jestem z Polski i zatrzymywaliśmy się u rodziny rapanui spakowałam też butelki wódki, która bardzo ich uradowała, ale można też wziąć whisky albo rum (wygląda na to, że mieszkańcy wyspy bardzo je lubią). Alkohol jest na wyspie dość kosztowny, więc do dobry prezent albo produkt, który wymienić można na miejscu na coś innego.
Szczerze mówiąc nie zjedliśmy większości tego, co przywieźliśmy. Prawie nas nie było w domu. Nic się jednak nie zmarnowało. Wyjeżdżając daliśmy naszą reklamówkę jedzenia naszym gospodarzom, co ich wyraźnie uradowało.
Jadąc na Isla de Pascua spakujcie też wygodne buty, kurtkę przeciwdeszczową, coś na komary, okulary przeciwsłoneczne i latarkę (jeśli zamierzacie zwiedzać jaskinie). Jeśli planujecie wyprawy rowerem weźcie swoje światła.
Przykładowe ceny w supermarkecie (maj 2015):
Chleb – 2.500 CLP za kilo
Butelka wody mineranej 1,5 l – 1.700 CLP
Kilo ryżu – 1.800 CLP
1 paczka makaronu – from 1.100 CLP
Herbata, 20 torebek – 1.250 CLP
Mleko – 1.650 CLP
Piwo w puszce, np. Kunstmann– around 1.700 CLP
Lokalne piwo, Mahina – 2.900 CLP
Tuńczyk w puszce – 2.000 CLP
Empanada (np. z tuńczykiem) – 2.500 CLP
1 bateria Duracell– 1.000 CLP
Żebyście mogli zaplanować sobie dzienny budżet zerknijcie też w dwa kolejne punkty posta.
W Hanga Roa
4. Jak się poruszać po wyspie
Niewielkie Hanga Roa to jedyne miasto i stolica Isla de Pascua. Ma około 3 tysięcy mieszkańców, centrum, które liczy kilka ulic i piękne wybrzeże z Moai. Najprawdopodobniej właśnie tam będziecie mieć nocleg. Większość hosteli i hoteli oferuje transport z lotniska i odwiezienie na lotnisko, wliczone w cenę. To zresztą tylko kilka minut samochodem.
Centrum najlepiej zwiedza piechotą, zwłaszcza że jest tam kilka archeologicznych atrakcji jak Tahai czy Muzeum Archeologiczne oraz dwa rynki rękodzieła. Żeby zobaczyć jednak największe atrakcje wyspy potrzebny jest tour z przewodnikiem albo chociaż samochód.
Większość agencji turystycznych, wypożyczalni rowerów i samochodów mieści się przy głównej ulicy miasta, alei Atamu Tekena. Ceny pojazdów zaczynają się od 35 000 CLP za dzień (24 godziny), w zależności od jego rodzaju i ilości dni (przy 2-3 dniach zaczynają się zniżki). Niepotrzebne jest międzynarodowe prawo jazdy. Nasze polskie wystarcza. Koszt benzyny to ok. 700-800 pesos za litr.
Dobrym pomysłem jest też objechanie okolic Hanga Roa rowerem. Wynajem kosztuje 10 000 CLP za dzień (24 godziny). Jeśli wolicie coś szybszego, wypożyczcie skuter. Można też jeździć konno!
Ceny za tour zaczynają się od 35 000 CLP za pełen dzień i 15 000 CLP za połowę dnia (przypominam, że mówię o czasie poza sezonem). Polecam wam zatrudnić lokalnego przewodnika rapanui. Poza skorzystaniem z jego wiedzy i doświadczenia ta opcja jest również bezpieczniejsza dla turysty. Na wyspie trwa bowiem konflikt między chilijskim rządem a lokalną ludnością, który objawia się obecnie m.in. niewpuszczaniem nikogo do Parku Narodowego Rapa Nui (czyli wszystkich miejsc, które chcecie zobaczyć) bez opieki lokalnego przewodnika. Niewpuszczani są niniejszym samotnie chodzący turyści ani ci z przewodnikami z kontynentu. Tylko ci z Rapa Nui. Sytuacja może być tymczasowa albo i nie. Osobiście polecam zwiedzanie wyspy z kimś stąd, również dlatego, by zostawić nasze pieniądze lokalnej ludności. W końcu to ich ziemię odwiedzamy i to im żyje się tam na co dzień tak drogo.
Taksówki na wyspie są dość drogie, ale jeśli komuś się przyda to oto numer: 0322100211. Jeśli nie macie lokalnej komórki albo, co bardzo prawdopodobne, zasięgu możecie spróbować poprosić kelnera przed wyjściem z restauracji czy kogoś w hostelu o zamówienie taxi dla was. Mieszkańcy Rapa Nui byli dla nas bardzo mili, nigdy nam nie odmówili.
Ceny usług:
Całodniowy tour – od 35 000 CLP
Tour ½ dnia – od 15.000 CLP
Wypożyczenie samochodu– od 45.000 za dzień (od 2-3 dni jest zniżka)
Wypożyczenie roweru – 10 000 CLP za dzień
Taxi – ustal cenę zanim wsiądziesz
(od Tahai na lotnisko to ok. 2.000 CLP)
5. Ile wziąć pieniędzy
Dzienny budżet zależy od tego, jakim jesteście typem podróżnika… My jesteśmy backpackersami. Zwykle mieszkamy w hostelach albo chatkach lokalnej ludności. Nie śpimy w hotelach. Nie potrzebujemy basenów i przepychu, ale lubimy mieć prywatny pokój, czyste łóżko i ciepłą wodę w łazience (najlepiej tylko dla nas, choć to nie warunek konieczny). Czasem kempingujemy, ale raczej nie podczas długich podróży.
Lubimy wałęsać się na własną rękę, bez przewodników i agencji turystycznych, choć czasem są takie miejsca, gdzie takiego trzeba (i warto) zatrudnić. Jak na Wyspie Wielkanocnej. Lubimy próbować lokalnego jedzenia, tego, co się sprzedaje na ulicach i zaglądać do barów, gdzie jedzą mieszkańcy. Przynajmniej raz w danym miejscu jemy też jednak w jakiejś lepszej restauracji. Odwiedzamy muzea i korzystamy z lokalnych must seen atrakcji (jak np. show taneczny Rapa Nui), nawet jeśli są nieco drogie. Z drugiej strony zwykle sami przygotowujemy śniadania, chodzimy piechotą ile wlezie i korzystamy z lokalnego transportu zamiast taksówek.
Jeśli wpasowujecie się w ten profil na Wypie Wielkanocnej wydawać będziecie ok. 100 000 CLP dziennie (razem, 2 osoby). Czasem mniej, czasem więcej.
Referencyjne koszty dzienne:
- Nocleg – 40.000 CLP za cabaña (małą chatkę)
- Lunch – od 12.000 CLP za osobę (+ 3.000 za sok naturalny i 5.000 za lokalne piwo)
- Kolacja – tak samo jak lunch
- Tour – od 20.000 CLP do 40.000 CLP pesos za osobę w zależności od dnia
Dodajcie pamiątki, małe zakupy, wodę czy owoce.
Rano Raraku i Klaudiusz
6. Karta czy gotówka
W wielu miejscach można płacić kartą, ale nie we wszystkich. Poza tym lokalni mieszkańcy wolą gotówkę i lepiej mieć trochę banknotów portfelu. W centrum Hanga Roa jest kilka bankomatów. Z tego co zauważyłam turyści wiedza o jednym, obok banku Banco Estado. Szepnę wam, że w środku jest jeszcze kilka (dostępne tylko kiedy bank jest otwarty) i nie trzeba stać w długaśnej kolejce.
7. Co zobaczyć
Na wyspie jest ponad 200 stanowisk archeologicznych i około 900 Moai. Żeby zobaczyć te najsłynniejsze potrzebne są 3-4 dni, wliczając loty. Warto zostać trochę dłużej, by mieć czas na powałęsanie się tu i tam, wskoczenie na rower, poczucie nastroju i spokoju wyspy, na porozmawianie z mieszkańcami, na odszukanie lokalnych artystów, by kupić od nich małe dzieła sztuki, zamiast typowych souvenirów. My na wyspie byliśmy tydzień i to chyba minimum, żeby poczuć jej ducha. Precyzyjnie, choć my chcemy na wyspę wrócić!
Top 5:
- RANO RARAKU – pozostałości kamieniołomów, gdzie wykuwano Moai, położone w pobliżu krateru wulkanu o tej samej nazwie. Miejsce zrobiło na nas tak duże wrażenie, że pojechaliśmy tam dwa razy!
- ORONGO – dawne centrum ceremonialne, położone na krawędzi krateru wulkanu Rano Kau. Przepiękna panorama z klifu morskiego o wysokości 250 m. + Sam wulkan RANO KAU – widziałam w internecie wiele jego zdjęć, ale kiedy zobaczyłam krater na własne oczy, widok zaparł mi dech w piersiach, dosłownie.
- AHU AKIVI – pocztówkowe miejsce z 15 Moai ustawionymi na platformie nad brzegiem oceanu. Trudno było stamtąd odejść. Można się gapić, gapić i gapić. W to miejsce też pojechaliśmy dwa razy. Raz popołudniu i raz zobaczyć wschód słońca.
- PLAŻA ANAKENA – jedyna piaskowa plaża na wyspie (podobno jest jeszcze jedna, ale trudno dostępna i raczej nikt tam nie chodzi). Turkusowa woda, palmy (przywiezione z Hawajów), Moai, cisza. Aż się prosi wskoczyć do wody.
- TAHAI – kolejne pocztówkowe miejsce, kilka Moai ustawionych nad brzegiem morza. Najlepsze jest to, że jest w samym miasteczku i można tam iść o każdej porze dani i nocy. Bajkowe zachody słońca na wyciągnięcie ręki (jak ten na zdjęciu poniżej).
Warto też zejść pod ziemię i zobaczyć ktorąś z ogromnych, podziemnych jaskiń (np. Cueva de Dos Ventanas), a jeśli nurkujecie zejść pod wodę.
Więcej zdjęć i miejsc, które odwiedziliśmy będzie w kolejnym poście.
Tahai, zachód słońca
8. Gdzie się zatrzymać
Jak już wcześniej wspomniałam najlepszym sposobem na poznanie wyspy jest zatrzymane się z rodziną rapanui, choćby wynajmując od nich cabañę. Pomogą, doradzą, a jeśli będziecie mieć szczęście to i zaproszą na kolację. Z moich obserwacji wynika, że jeśli ktoś szanuje kulturę i mieszkańców miejsca, w którym się znajduje, lokalna ludność będzie przyjazna i pomocna.
Najlepiej spać w centrum i bliskich okolicach. Nie mogę niestety polecić osobiście żadnego hostelu, bo ja spałam w okolicach lotniska, tam gdzie swój dom ma „moja“ rodzina . To zresztą świetne miejsce, jeśli chcecie mieć spokój i absolutną ciszę, którą mąci jedynie szum fal. Niedaleko jest też przepiękny klif (5 min piechotą od naszego noclegu). Polecam tym, którzy planują wynająć auto, bo to jednak ok. 30 min piechotą od centrum (blisko Orongo i wulkanu), choć zawsze można wziąć taksówkę albo poprosić kogoś o podwiezienie (jeżdżą prawie same pick-up‘y).
Na wyspie są też pola kempingowe: Mihinoa i Tipane Moana.
My zatrzymaliśmy się tutaj: Cabañas Manuara (powołajcie się na Monikę, LA POLACA, czyli na mnie:)
Punta Baquedano. 5 min piechotą od naszego noclegu
9. Gdzie i co zjeść
Będąc na Wyspie Wielkanocnej trzeba spróbować tuńczyka, grillowanego albo jeszcze lepiej w fomie ceviche (hitem są też empanady z tuńczykiem i serem). W menu królują lokalne ryby, jak kana kana i pisi. Nie wahajcie się co do przystawki i bierzcie bez zastanowienia camote, grube chipsy z pysznego słodkiego ziemniaka, a zamiast gazowanego napoju sok z guayaby albo guayaba sour (drink z pisco). Polecam też lokalne piwo Mahina (ok. 5 000 CLP), a na deser platano polinésico (banan smażony w whiskey) bądź lokalne ciasto z banana poe .
Każda rodzina na wyspie poleca inne knajpy i restauracje, prawdopodobnie te, które należą do kogoś z licznego klanu albo dobrych znajomych. Nasza rodzina zachwalała tuńczyka w TATAKU – VAVE RESTAURANT (ulica Caleta Hanga Piko). Tańszą opcją na dobre ceviche z tuńczyka jest knajpa TÍA SOÑA (ulica Policarpo Toro) niedaleko Tahai. Mogę też polecić KUKI VARUA w centrum, zaraz obok zatoki (na rogu). Miejsce wygląda na drogie, ale nie jest! (właściwie było tam taniej niż w innych mijanych knajpach). Jeśli nie na lunch zajrzyjcie tam na boski deser – kokosową pana cottę, z prawdziwym kokosem. Doskonała! Wieczorem knajpy był dość puste, ale przyjemnym miejscem na późną kolację czynnym do 3 nad ranem jest restauracja KANAHAU przy alei Atamu Tekena.
Odradzę wam za to restaurację Pea, również tuż przy zatoce, ale tylko dlatego, że dostałam tam niewypijalnego drinka. Plusem jest to, że odliczyli mi go z rachunku sami z siebie.
Na tanie śniadanie możecie wybrać się na rynek rękodzieła przy głównej alei Atamu Tekena naprzeciwko apteki Cruz Verde. (serwują do 12:30)
Tía Soña i jej ceviche z tuńczyka
10. Gdzie zobaczyć show taneczny
Wybór jest duży. Niektóre pokazy są bardzo tradycyjne, inne nieco żywsze czy nowocześniejsze, jedne w bilecie zawierają również kolację, inne nie. Wygląda na to, że dwa najbardziej polecane miejsca to KARI KARI w samym centrum (15.000 CLP bez kolacji) i AU TE MIHI niedaleko cmentarza w drodze do Tahai. Pierwszy show jest bardziej tradycyjny, drugi ma ekipę młodych tancerzy i miesza tradycję z ich młodym duchem (17.000 CLP za miejsce w pierwszym rzędzie). Obydwa pokazy są doceniane przez lokalnych mieszkańców. My widzieliśmy tylko drugi, więc trudno nam powiedzieć, który jest lepszy.
AU TE MIHI show
11. Co kupić jako pamiątkę
Królem pamiątek jest oczywiście Moai. Jest ich mnóstwo, o różnych kształtach, kolorach, zrobionych z przeróżnych materiałów. Niektóre są piękne, wiele z nich to buble. Jeśli potrzebujecie po prostu pamiątki albo niezbyt drogiego prezentu wycieczka na jeden z dwóch rynków rękodzieła powinna wystarczyć. Jeśli jednak szukacie dzieła sztuki albo chociaż Moai zrobionego z pasją warto poszukać lokalnego artysty i zajrzeć do jego pracowni. Jednym z tych cenionych przez mieszkańców jest Lukas Pakarati. Warto popytać. Sprzedaje on również na plaży Anakena (ostatnie stanowisko z prawej).
Inną cenną pamiątką będzie drewniana tablica z Rongorongo, systemem pisma rapanui opartym na znakach lub piktogramach, odkrytym w XIX w. na Wyspie.
Jeśli dobrze poszukacie można znaleźć rzeźby albo inne ciekawe dekoracyjne przedmioty do domu. Można trafić też na ładną biżuterię, wykonaną z lokalnych materiałów, jak muszle czy kości (choć tu trzeba się nachodzić by znaleźć coś innego niż to co można kupić w Santiago).
Reszta to już typowe koszulki, kubki, chusty, tania biżuteria i pocztówki.
Kupiliśmy na Wyspie kilka rzeczy, ale ta, z której cieszymy się najbardziej to oficjalne plakaty festiwalu Tapati z lat 80-tych i 90-tych. Te bardzo kolorowe cudeńka znaleźć można w sklepie Hotumatua na głównej ulicy. Nigdzie indziej ich nie widzieliśmy. Kobieta, która tam sprzedaje ma też kilka dobrych płyt z lokalna muzyką.
Dodatkowa rada: Rapanui są ogólnie mili i zrelaksowani, ale nie róbcie zdjęć bez pozwolenia, zwłaszcza ich rękodzieł.
tablice z Rongorongo
12. Czy jest internet
Uzależnieni od internetu mogą mieć pewien problem. Zasięg w komórkach przychodzi i odchodzi (głównie odchodzi). Tylko Ci, którzy posiadają chilijską sieć ENTEL nie narzekają. Reszta jest offline, co nadaje wyspie dodatkowego uroku i innego tempa. Jeśli jednak bez internetu jak bez ręki to w centrum są co najmniej dwie kafejki internetowe przy głównej ulicy. Godzina kosztuje 1.500 CLP.
Na koniec gorący news. Od kilku dni dostępna jest aplikacja na androida, która ma rozwiązać problemy turystów z brakiem możliwości sprawdzenia w internecie co gdzie, kiedy warto zrobić na wyspie. Imagina Isla de Pascua można sobie ściągnąć przed podróżą i potem tylko przeglądać w w telefonie wszelkie przydatne info co do miejsc, restauracji, noclegów, restauracji i agencji. Świetny pomysł.

Tresvodka i Moai 🙂
***
Od dziecka chciałam tam pojechać! Może więc przyda mi się twój przewodnik 😀
Mam nadzieję! 🙂 Spełnienia wielkanocnego marzenia!
ja też marzę o takiej podróży 🙂
Życzę Ci, żeby marzenie szybko się spełniło! 🙂
Rany zazdroszcze. Wroce do tego na pewno jak bede planowac moja wyprawe tam – swietny przewodnik!
Obyś więc wróciła do mnie jak najszybciej 😉 czyli jak najszybszej podróży na Rapa Nui życzę!
Ehhh…nic tylko oszczędzać kasę… 😉
Tak tak tak! 🙂
Na pewno sie tam wybiore – jak wygram w totka…;) P.S. Myslalam, ze Entel jest boliwijski!:)
Graj więc i w boliwijskiego totka i w polskiego, bo naprawdę warto 🙂 Pozdrowienia sąsiadko.
Bardzo przydatny poradnik. Dziękujemy.
PS. Zaimek osobowy „ci” piszemy małą literą.
Cieszę się, że post okazuje się przydatny.
Co do „ci” – jeśli przyjąć, że zwracam się do czytelnika z dużym szacunkiem nie może być „Ci”? 🙂
Cały blog jest przydatny:-)
Prof. Bralczyk mode on: ” Niewpuszczani są niniejszym samotnie chodzący turyści ani Ci z przewodnikami z kontynentu. Tylko Ci z rapanui.”
Nie czepiam się słowa „niewpuszczani” choć napisałbym „nie wpuszczani” , ale użycie w tym kontekście „Ci” to znak czasów, niedługo chyba będziemy pisać dużą literą jak leci- wszystko. Taki nowy internetowy styl. Za to na nazwę Rapanui zabrakło już dużego R:-)
Prof. Bralczyk mode off.
Bez obrazy, to tylko belferskie marudzenie:-)
Ludek, święta racja! W zdaniu, które przytaczasz rzeczywiście 'Ci’ nie ma prawa istnieć. (Myślałam, że chodzi o coś w stylu 'Powiem Ci, drogi czytelniku’). Rapa Nui umknęło za to przez późną porę chyba 🙂 Dzięki, belfrze 🙂
Rewelacyjny zbiór informacji !!! Przed każdym naszym rodzinnym wyjazdem szukamy właśnie takich blogów jak ten, gdzie można dowiedzieć się praktycznych informacji o miejscu do którego jedziemy od ludzi, którzy własnie tam byli – to najcenniejsze 🙂 Jak zdecydujemy się na Wyspę Wielkanocną to muszę tu znowu wrócić 🙂
Dzięki! O to mi chodziło 🙂 Dlatego też post pisałam na gorąco, w samolocie w drodze powrotnej 🙂
Zapraszam na wyspę i w moje skromne progi 🙂
Jak się nam uda to chętnie 😉
Dzięki za tyle przydatnych informacji! Na razie się tam nie wybieram, ale nie zapomnę jak kolega wrzucił kiedyś zdjęcie na FB – z Wyspy Wielkanocnej w… Wielkanoc 😀 Fajnie, że podajesz ceny, warto dodać jeszcze jaki jest przelicznik CLP na USD czy PLN (chociażby na dzisiejszy dzień).
Tak tak, miałam dodać ceny w dolarach albo złotówkach w nawiasie, ale za dużo ich było do przeliczania, a zastała mnie 4 nad ranem 🙂 Miał też być link do money converter (dla leniwych), ale zaraz zrobię edit przelicznika 🙂 Dzięki za cynk.
Popieram Kingę, mi też zabrakło cen w zł albo chociaż EUR 😉 Mam nadzieję, że kiedyś mi się przyda Twój post!
Taki był plan tylko zastała mnie 4 w nocy:) Jak znajdę chwilę, dopiszę w poście, póki co zawsze można samemu otworzyć jedną z wielu stron w internecie i przeliczyć sobie samemu :))
Extra strona. Może ktoś poleciłby jakiś interesujący kierunek na lato w tym roku?
Może Wyspa Wielkanocna? 🙂
Dobry post i przydatne info ktore planuje wykorzystac podczas mojej wyprawy do Chile i na Wyspe Wielkanocna w 2017
Pozdrawiam!
Cieszę się, że mogę pomóc. Wspaniałej podróży! 🙂
witam Moniko,cieszę się,że trafiłem na Twoją stronkę,wszystko barwnie opisane,wraz załączonymi zdjęciami,odzwierciedlającymi ciekawe o Waszej wyprawie opowieści 🙂 Zawsze uważałem,że trzeba być szczęściarzem,by trafić w tak odległe miejsce :),mam nadzieję,i ja dołączyć do tych szczęściarzy,bo już za 11 dni będę lądował na Wyspie Wielkanocnej,wraz z moimi znajomymi,i mam nadzieję na własne oczy zobaczyć to wszystko,co tak ładnie opisałaś 🙂
bardzo dziękuję i pozdrawiam 🙂
tomek
Bardzo dziękuję za miłe słowa 🙂 Cieszę się, że informacje będą Ci pomocne. Wspaniałej podróży! Będzie cudownie 🙂
Przeczytałam jednym tchem i już chcę jechać! Muszę tylko kupić skarbonkę i zbierać!
Trzymam kciuki za skarbonkę! 🙂
Cześć,
Właśnie (październik 2017) wróciłem z wycieczki do Chile i byłem m.in. na Wyspie. Parę aktualizujących komentarzy do artykułu Moniki (swoją drogą bardzo przydatnego :)):
1) w październiku faktycznie nie ma tłumów, Moai można oglądać w samotności. Ale do niektórych wstęp jest tylko do godz. 18:00 więc jak ktoś liczy na udane zdjęcia o zachodzie słońca to nie wszędzie (np. Tonariki).
2) Pogoda – jeśli ktoś wybierze się też o tej porze roku to zimno nie powinno być ale trzeba być gotowym na (co najmniej przejściowe) deszcze. Tubylcy mówią, że to typowe puzzle: deszcz a potem słońce i powtórka …
3) Ceny w knajpach faktycznie wysokie ale za to porcje naprawdę duże. Miałem wrażenie, że wiele większe niż na kontynencie. Np. ceviche w jednej z restauracji nad zatoką było w karcie w dziale przystawki a wystarczyło mi za cały obiad.
4) Rower – ja wybrałem właśnie tą opcję, cena się zgodziła (10.000 CLP) przy czym do tego trzeba doliczyć 20.000-30.000 CLP depozytu gwarancyjnego. Do zwrotu przy oddaniu roweru. Ważna uwaga – jeśli ktoś chciałby pojeździć rowerem trochę dalej po wyspie to trzeba wziąć pod uwagę, że to wcale nie jest płaska wyspa! Podjazdy są naprawdę solidne a jak jeszcze trafi się przeciwny wiatr to robi się spore wyzwanie 🙂
5) Konflikt między władzami chilijskimi a lokalna ludnością chyba nadal się tli (widziałem transparenty protestacyjne przy ulicy) ale nie spotkałem się – jako turysta solo – z jakimiś szykanami. Ludzie bardzo pomocni.
6) W centrum rękodzielniczym, o którym pisze Monika, jak i w sklepach z pamiątkami można i należy się targować przy ich zakupie! Ceny są umowne ale od ceny wyjściowej można zejść min. 20%-30%.
To tyle. 2 dni to na pewno za mało ale tyle udało mi się wykroić w kalendarzu. Myślę, że 4-5 byłoby optymalnie aby na spokojnie zobaczyć to co WW oferuje.
pozdrawiam,
Robert
Dobre podsumowanie. Słyszałem, że niestety wyspa do najtańszych nie należy, ale jak to stare przysłowie mówi: jak się nie ma miedzi, to się na d*pie siedzi 🙂
Wyspa jest genialna i mimo 5cio domowego pobytu na pewno tam wrócę. Polecam każdemu mimo sporych kosztów, które latwoozna zminimalizowac eg rower na 3-4 dni (jeśli macie kondycję), tańsze proste dania w restauracjach, przeczytanie 1-2 książek o wyspie i korzystanie z tablic i mapy zamiast przewodników (moim zdaniem prawie zbędni). Ciche miesiące wskazane daje to poczucie bycia na końcu świata i możliwość niesamowitego relaksu i kontemplacji historii wyspy i życia w ogóle. Polecam!
Dzieki za wpis. My się wlasnie tam wybieramy 🙂
Udanej wyprawy! 🙂