„W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza odegrało kluczową rolę w moim zachwycie literaturą – powiedział mi Rodrigo Pinto, krytyk literacki największego chilijskiego dziennika “El Mercurio”. Jakich innych polskich pisarzy ceni, dlaczego ceny w chilijskich księgarniach są tak wysokie, co musi mieć książka, żeby ją uznał za dobrą i z którym polskim pisarzem chciałby iść na wino – m.in. o tym rozmawialiśmy pewnego popołudnia w Santiago. Zdjęcia podczas wywiadu robił Mariusz Michalak.
Wiem, że Twoją ulubioną książką dzieciństwa jest “W pustyni w puszczy” Henryka Sienkiewicza. Jak na nią trafiłeś?
“W pustyni i w puszczy” opublikowane było w Chile w ramach kolekcji Tapa Amarilla. Kiedy byłem dzieckiem była to najważniejsza kolekcja książek dziecięco – młodzieżowych. To tam publikowano Tarzana czy nowele Salgariego. Na książkę Sienkiewicza natknąłem się, kiedy miałem 8 lat i z miejsca mnie zachwyciła. To historia dwójki dzieci, które zostają porwane w Port Saidzie i które przemierzają wiele kilometrów w Afryce, aż odnajduje ich ojciec jednego z nich. Niestety nie mam tej książki wśród moich zbiorów. Widziałem ją niedawno w domu znajomego, ale nie była na sprzedaż, bo była częścią jego cennej kolekcji. Myślę, że ta książka odegrała kluczową rolę w moim zachwycie literaturą.
Dlaczego aż tak Cię zachwyciła?
Bo historia była pasjonująca i całkowicie realna. Ponadto jej bohaterami są dzieci, które spotykają niebiezpieczne sytuacje i które odkrywają wspaniałe rzeczy, więc bardzo łatwo było się z nimi zidentyfikować. Oczywiście, jako że napisał ją Sienkiewicz, książka jest też dobrze skonstruowana, a historia sprawnie poprowadzona. Myślę, że to dlatego tak bardzo mnie zachwyciła.
Sięgnąłeś potem po inne książki Sienkiewicza?
Tak, czytałem „Quo Vadis”. Z tego co pamiętam tylko to. Nigdy więcej nie widziałem Sienkiewicza po hiszpańsku.
Na Twoim blogu z recenzjami książek znalazłam inna polską pozycję, „Manuskrypt znaleziony w Saragossie” Jana Potockiego. To książka z XIX w. Dlaczego sięgnąłeś właśnie po nią?
Z dwóch powodów. Po pierwsze jest to klasyk znany również w Chile, po drugie niemalże jedno po drugim pojawiły się tutaj dwa doskonałe wydania tek książki. Poza tym jakiś czas temu widziałem film Wojciecha Hasa, który uważany jest za kultowy wśród ludzi interesujących się kinem. To dziwny i zwariowany film, co sprawiło, że bardzo chciałem przeczytać książke, na podstawie którego powstał. Sama książka jest niesamowita z tą jej szkatułkowa budową, gdzie z jednej historii wypływa kolejna, a potem kolejna i kolejna. Wszystko to sprawiło, że zainteresowała mnie sama biografia Potockiego, wielkiego podróżnika, który pisał głównie raporty i książki historyczne. W Manuskrypcie znalezionym w Saragossie puścił jednak wodze fantazji. Bardzo mi się ta książka podoba.
Dlaczego tak bardzo interesuje Cię Galicja?
To był owoc literackiego szczęścia. Tylko w Hiszpanii publikuje się rocznie 65 tysięcy nowych tytułów, z których 15 tysięcy to literatura. To cyfra nie do do ogarnięcia, kiedy podliczymy ile książek wydaje się w Chile, Argentynie, Kolumbii czy Meksyku. Dlatego też czytanie książek zawsze było dla mnie łutem szczęścia. Są pozycje, po których sięgnięcie jest sprawą dość oczywistą, jak np. pozycje klasyczne, ale w przypadku współczesnych autorów jest to sprawa dość losowa. Spodobał mi się swego czasu klasyk Joseph Roth, Galicjanin. Potem natknąłem się na Soma Morgentserna, który był jego przyjacielem, również z Galicji. Kiedy moja ciekawość była już rozbudzona sięgnąłem po Yuri Andruchowicza, który pisze o tym starym zakątku imperium Austro-Węgier, które było swego czasu częścią Polski, a teraz należy do Ukrainy. Przynajmniej spora jego część. Moją szczególną uwagę zwraca owa niezwykła charakterystyka ziemi granicznej o różnorodnych korzeniach, z miastami, które mają trzy nazwy: Lemberg, Lviv czy Lwów, w zależności czy mówi o nich Polak, Ukrainiec czy Niemiec. Jest wielu wspaniałych pisarzy, którzy pochodzą właśnie stamtąd. Ta mieszanka jest arcyciekawa. Ponad to Anruchowicz jest niezwykle bystry w swojej analizie współczesnej historii, w tym co oznaczał Czarnobyl czy koniec zimnej wojny. Reasumując, jest to autor z którym chciałbym iść na wino i opróżnić kilka butelek, rozmawiając o Lwowie.
Trójkę do wina mógłby dopełnić Andrzej Stasiuk, który również pisze o Galicji. Napisał nawet książkę z Andruchowiczem pt. „Moja Europa”.
Oczywiście! Stasiuk to kolejny nadzwyczaj ciekawy pisarz, który bardzo mi przypadł do gustu. Bardzo dobrze pisze. Poza tym było to ciekawe doświadczenie, spojrzeć na ten sam temat Galicji, ale z przeciwnej strony granicy. Jest jeszcze jeden polski pisarz, którego fanem jestem zarówno ja jak i mój syn Antonio. Nazywa się Stanisław Mrożek. Czytałem kiedyś jego opowiadania i kiedy syn poprosił mnie, bym zarekomendował mu jakąś książkę pożyczyłem mu Mrożka. Był zachwycony.
Ty, jako miłośnik literatury, znasz różnych polskich autorów, ale ile wie o literaturze polskiej statystyczny Chilijczyk?
Prawdę mówiąc niewiele. Wiem, że ludzie, którzy czytają książki znają Adama Zagajewskiego. Jest wśród nich dość popularny. Znają również Sienkiewicz, a niektórzy czytali też Potockiego. Ogólnie jednak niewiele się wie o polskiej prozie. Nie wiem dlaczego bardziej popularni sa tu autorzy węgierscy. Czytałem wiersze i eseje Adama Zagajewskiego i uważam, że jest wyjątkowy. Jego książka „W cudzym pięknie” jest nie tylko świetnie napisana, ale zawiera również niezwykle głebokie refleksje, które stymulują i skłaniają do dalszych refleksji nad lekturą. To książka, która cię zastanawia i sprawia, że chcesz sięgnąc po więcej pozycji tego autora.
Kto jest Twoim ulubionym chilijskim pisarzem i dlaczego?
Bez wątpienia Roberto Bolaño. Moim zdaniem spowodował dużą zmianę w historii chilijskiej, a nawet latynoamerykańskiej, prozy. Chodzi o jakość historii, które opowiada i o jego sposób ekspolorowania świata. Z jednej strony jest to świat nam znany, z drugiej strony Bolaño próbuje zmusić nas do obserwowania go z pewnego dystansu i przyjrzenia się tematowi przemocy w Ameryce Łacińskiej. Myślę, że zrobił niezwykle kompletną analizę tego świata, przemocy politycznej i przemocy wobec kobiet. Myślę też, że to jeden z chilijskich pisarzy, którzy najlepiej zinterpretowali zamach stanu i dyktaturę w Chile. Wszystko to sprawia, że kiedy mówimy o chijskiej prozie Bolaño jest nieuniknionym punktem odniesienia. Poza tym bardzo mi się podoba.
Od której książki polecasz rozpocząc przygodę z Bolaño?
Polecałbym zacząć od noweli Gwiazda odległa, której akcja dzieje się w Chile w czasie dyktatury. To dzieło, gdzie znaleźć można wszystko to, o czym wcześniej wspomniałem. To interesująca lektura historii Chile.
Którzy chilijscy pisarze są przeceniani, a którzy niedoceniani?
To skomplikowane pytanie. Jeśli pozwolisz, odpowiem nieco wymijająco. Myślę, że w Chile, choć szczerze mówiąc nie tylko tutaj, doszliśmy do momentu, kiedy bycie pisarzem daje pewien status. Dużo podróżujesz, zapraszają cię na kongresy, zjazdy, targi książek itd. Istnieją ludzie, którzy piszą i publikują książkę, tylko po to, by wejść w ten literacki krąg i przerzucić sobie przez pierś szarfę z napisem „pisarz”. Jest ich wielu i są zdecydowanie przeceniani w momencie swojego debiutu, podczas gdy ich książka często w ogóle nie powinna się ukazać. Są też inni młodzi pisarze, dla których samo pisanie jest wpisaniem się w jakąś awangardę i robieniem rzeczy eksperymentalnych, ale często brakuje im talentu albo zdolności uporządkowania myśli, dlatego też udaje im się dzięki temu zaliczeniu do awangardy. Wolę jednak nie podawać Ci nazwisk.
Może więc wynienimy chociaż tych niedocenianych, których warto poznać?
Na przykład Yuri Pérez z San Berdardo, który publikuje w Valparaiso. Jest też inny pisarz z Valparaiso, Cristián Geisse, którego nikt nie wymienia, mówiąc o chilijskiej prozie, a jest naprawdę dobry. W Chile w ogóle mało się zna literatury z północy kraju czy z prowincji.
Według ostatnich badań ponad połowa Chilijczyków nie czyta książek. Badania mówią też, że źle jest również ze zrozumieniem tekstu: 84% Chilijczyków nie rozumie dłuższych form, jeśli temat nie jest im znajomy, nie rozumie też treści podpisywanych dokumentów. Podzielasz tą gorzką opinię?
Niestety tak. Czytałem te wyniki badań, które wspominasz i są to dramatyczne dane, mówiące m.in. o tym, że wysoki procent ludzi nie rozumie etykiet albo prostych instrukcji. To powód do zmartwienia. Od lat 70-tych edukacja w Chile zaczęła się pogarszać i konieczne jest jej ratowanie, gdyż pogorszyła się także jakość życia społecznego, jeśli tylko niewielu uprzywilejowanych umie czytać i pisać. Poza tym są jeszcze konsekwencje ekonomiczne kapitału ludzkiego z takimi brakami. Jest to problem społeczny, ekonomiczny i kulturalny, który osłabia dialog i sprawia, że rynek książek jest tutaj taki mały. To niesamowite, że doskonała chilijska nowela wydawania jest w ilości 200-300 egzemplarzy i że to w zupełności wystarcza. Problemem jest też podatek IVA na książki, jeden z najwyższych na świecie. Poza tym są też inne problemy, które sprawiają, że w księgarniach jest tak drogo. Import z Hiszpanii, Argentyny czy Meksyku jest bardzo drogi, więc książki w Chile kosztują dwa razy więcej niż w Hiszpanii, gdzie czytelników jest znacznie więcej. Jeśli kosztują 30% więcej potrafię to zrozumieć przez te koszty transportu, ale nie wiem dlaczego książki chilijskich autorów też są drogie.
Jakie rozwiązanie proponowałbyś dla problemu niskiego poziomu czytelnictwa?
Podstawą według mnie jest polepszenie publicznego systemu edukacji, czyli to o czym rozmawialiśmy wcześniej. Z drugiej strony kampanie promujące czytelnictwo powinny być bardziej efektywne, realniejsze. W jakiś sposób pownny pomóc dzieciom odkryć magię książek, co sprawi, że stana się wiernymi czytelnikami w dorosłym życiu.
Co musi mieć albo wywołać w Tobie książka, żebyś uznał ją za dobrą?
Dwie rzeczy. Po pierwsze interesujący język i styl, nieco prowokujący, ale i dbały. Po drugie, czytanie tej książki powinno dawać ci po prostu przyjemność. To jest dla mnie fundamentalne. Jeśli źle się bawisz czytając, książka nie jest dobra. Oczywiście autor powinien podjąć też pewne ryzyko, nie może być to książka przewidywalna i złożona z dobrze znanych chwytów tylko po to by dotrzeć do jak najwięjkszej liczby czytelników. Jeśli więc jest trochę ryzyka, stylu i przyjemności z czytania, książka jest dobra.
A co musi mieć dobry krytyk?
Dobry krytyk to przede wszystkim dobry czytelnik. Jak mówił Walter Benjamin krytyka to proste działanie, polegające na rozpowszechnianiu czytelnictwa. Krytyk musi więc czytać i chcieć podzielić się tym doświadczaniem z innym człowiekiem.
RODRIGO PINTO – chilijski krytyk literacki. Publikuje w magazynie „El Sábado”, dodatku do największego chilijskiego dziennika „El Mercurio” i w “Babelia”, dodatku do hiszpańskiego dziennika „El País”. Studiował Filozofię na Uniwersytecie Chilijskim i Pedagogię po Hiszpańsku na Uniwersytecie Katolickim w Santiago de Chile. Poza pisaniem recenzji książek Pinto pisze również dyskursy polityczne dla niektórych polityków. Czyta minimum 100 stron dziennie. Recenzje publikuje także na swoim blogu: www.yonosoyfunes.wordpress.com
Wywiad ukazała się w Biuletynie Ambasady RP w Chile.
Bardzo ciekawy wywiad. Niesamowite jest to, że W pustyni i w puszczy Sienkiewicza okazała się jedną z ulubionych książek krytyka literackiego z Chile 🙂
Jak tylko mi to powiedział na urodzinach naszej wspólnej znajomej wiedziałam, że będzie z tego wywiad 🙂
Rewelacyjny wywiad z bardzo interesującym człowiekiem. Potężna dawka wiedzy i książkowych inspiracji. A jeśli chodzi o „W pustyni i w puszczy” to naprawdę genialna książka, chyba jedna z pierwszych w życiu młodego czytelnika, która dotyczy podróżowania, egzotyki i zupełnie innego świata…
Dziękuję! Jak miło! Co do książki Sienkiewicza to aż mi się po tym wywiadzie zachciało przeczytać ją jeszcze raz, tym razem jako dorosłe już dziecko 🙂
Ależ to musiało być ciekawe spotkanie! Uwielbiam mądrych i inspirujących ludzi, od których można się czegoś nauczyć. Gratuluję wywiadu.
Dziękuję Domminiko! Rodrigo to niezwykle oczytany człowiek, a do tego niesamowicie skromny. Musiałam go przekonać do tego zdjęcia na okładce, ale na wywiad zgodził się od razu 🙂
Dobrze się czytało, gratuluję wywiadu i życzę więcej tak ciekawych spotkań
Dziękuję Basiu! Będzie więcej 🙂
Bardzo fajny post! Kiedy byłem w podstawówce, ciągle czytałem „W pustyni i w puszczy” 😀
A jak tylko raz i chyba przeczytam ponownie już jako dorosła 🙂 Dzięki za dobre słowo 🙂